poniedziałek, 7 grudnia 2009

siłownia

Naprawdę, możecie mi wierzyć: nic poza Waszą inicjatywą nie jest konieczne na samym początku. Myślisz może, że tylko Ty masz opory przed pokazaniem się w grupie, jak wiele lat temu na zajęciach W-F-u? Nie tylko Ty. Dlatego w klubach fitnesss w Krakowie są fachowcy, którzy natychmiast staną się twoimi doradcami.

Od czego zacząć i na czym skończyć, czyli zabieramy się do pracy


Autorem artykułu jest gg




To naprawdę nie jest śmieszne. Choć właściwie jest. Moja pierwsze spotkanie z siłownią wyglądało tragicznie. Sam na sam z pomieszczeniami, ze sprzętem... Uciekłem stamtąd tak szybko, jak się dało. Był to jakiś początek, tylko kiepski, bez pomocy z drugiej strony. Na szczęście dzisiaj wygląda tu zupełnie inaczej.

To naprawdę nie jest śmieszne. Choć właściwie jest. Moja pierwsze spotkanie z siłownią wyglądało tragicznie. Sam na sam z pomieszczeniami, ze sprzętem... Uciekłem stamtąd tak szybko, jak się dało.



Był to jakiś początek, tylko kiepski, bez pomocy z drugiej strony. Na szczęście dzisiaj wygląda tu zupełnie inaczej.
Przede wszystkim teraz i ja, i każdy chętny wie, czego oczekiwać od klubu fitness. Oczekuje i dostaje to: porady, trenera, specjalistów z różnych dziedzin, uczestniczenie w ćwiczeniach z grupą, która tak samo zaczyna od początku.



Zaczyna się zawsze tak samo, czyli od początku. A dokładniej od chęci i odrobiny woli, by zadzwonić i umówić się na pierwsze przyjście. Jeśli mamy dobrze określone wymagania, specjaliści w klubach gotowi są na nie przystać, ale rzadko kiedy ktoś ma jasno określoną drogę. Zazwyczaj określony jest cel, a droga do niego bywa mozolna.



Naprawdę, możecie mi wierzyć: nic poza Waszą inicjatywą nie jest konieczne na samym początku. Myślisz może, że tylko Ty masz opory przed pokazaniem się w grupie, jak wiele lat temu na zajęciach W-F-u? Nie tylko Ty. Dlatego w klubach fitnesss w Krakowie są fachowcy, którzy natychmiast staną się twoimi doradcami. Czy w banku widziałeś nieobsłużonego Klienta? Albo czy w sklepie z ubraniami nie podchodzi do Ciebie sprzedawca, by doradzać? W klubach fitness i siłowniach czy to w krakowie w bronowicach czy w kurdwanowie również. Bez nich po prostu dokonasz złych, czasami szkodliwych dla siebie wyborów, a w najłagodniejszym przypadku uciekniesz i już nie wrócisz. A przecież fitness jest zwłaszcza dla Ciebie.



A kiedy powinno się skończyć? Dokładnie wtedy, kiedy zdecydujesz, że czas zacząć tyć i czuć się fatalnie.
Koniec ćwiczeń na dany dzień oznajmi Ci trener, a gdy będziesz już doświadczonym trenującym, sam dokładnie będziesz znać potrzeby i możliwości Twojego organizmu. Jednak na fitness w Twoim życiu zawsze powinno być miejsce. Nieznana jest nikomu górna granica wiekowa, nie eliminuje Cię tusza ani płeć. Ćwiczyć możesz zawsze i przez wiele lat. Treningi usprawniają każdy aspekt działania Twojego organizmu, ale w którymś momencie możesz dokładniej określić swoje wymagania, np. możesz zostać kulturystą.



Opcji jest wiele i nierozsądne byłoby z nich nie skorzystać. A teraz dodatkowo masz szansę skorzystać z najdokładniejszej informacji o klubach fitness w Krakowie dzięki naszej stronie internetowej. Nie zwlekaj, dołącz do nas. Nasz klub jest bliżej niż myślisz i zawsze jest po drodze.


---
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wisła najlepsza

Runda jesienna piłkarskiej ekstraklasy dobiegła końca, przyszedł, więc czas na podsumowania i statystyki. Na początek serwis Waszapilka.pl stworzył tabele z uwzględnieniem wyników wyłącznie z pierwszych połówek meczów.<

Jesienią Wisła najlepsza także w 1 połowach.


Autorem artykułu jest PAtrycjusz Jankowski




Runda jesienna piłkarskiej ekstraklasy dobiegła końca, przyszedł, więc czas na podsumowania i statystyki. Na początek serwis Waszapilka.pl stworzył tabele z uwzględnieniem wyników wyłącznie z pierwszych połówek meczów.


Gdybyśmy zaliczyli tylko i wyłącznie pierwsze połowy, to tabela ekstraklasy zmieniałaby się, znacząco. Na czele pozostałaby Wisła Kraków, inaczej natomiast wyglądałyby następne miejsca. Na drugim znalazłby się Ruch Chorzów, a na trzecim Polonia Bytom (7. miejsce w tabeli). W dalszej części godne uwagi jest słaba 6. pozycja Lecha i dobra Cracovii, która z 22. punktami zajmowałaby 7. lokatę. Ciekawostką jest również postawa Zagłębia Lubin, które przy zaliczeniu wyłącznie 1 połowy nie odniosłoby żadnego zwycięstwa, przegrywając przy tym 8 spotkań. Na dnie pozostałaby Odra Wodzisław.


Przy tworzeniu tabeli nie uwzględniliśmy kary punktowej nałożonej na Jagiellonię.


Tabela na podstawie wyników z 1 połowy






















































































































































1.



Wisła Kraków (1)



33



18:3



10



3



2



2.



Ruch Chorzów (↑3)



28



12:7



8



4



3



3.



Polonia Bytom (↑7)



26



11:4



6



8



1



4.



Legia Warszawa (↓2)



24



7:2



5



9



1



5.



GKS Bełchatów (5)



24



7:4



6



6



3



6.



Lech Poznań (↓4)



23



10:5



5



8



2



7.



Cracovia Kraków (↑9)



22



8:7



5



7



3



8.



Śląsk Wrocław (8)



21



11:6



5



6



4



9.



Lechia Gdańsk (↓6)



20



8:7



5



5



5



10.



Jagiellonia (↑15)



20



8:9



4



8



3



11.



Piast Gliwice (↓10)



17



7:11



4



5



6



12.



Arka Gdynia (↓11)



15



8:10



3



7



5



13.



Korona Kielce (↓12)



13



7:13



3



4



8



14.



Polonia Warszawa (↓13)



10



3:11



1



7



7



15.



Zagłębie Lubin (↓14)



7



3:12



0



7



8



16.



Odra Wodzisław (16)



7



2:18



1



4



10




W tabeli kolejno: punkty, bilans bramek, zwycięstwa, remisy, porażki



Wyniki 1 połowy meczów:



1. Kolejka



Wisła Kraków - Ruch Chorzów 2:0


Korona Kielce – Polonia Warszawa 2:0


LegiaWarszawa - Zagłębie Lubin 1:0


Piast Gliwice - Lech Poznań 0:0


Lechia Gdańsk - Arka Gdynia 2:1


Jagiellonia Białystok - Odra Wodzisław 0:1


Polonia Bytom - GKS Bełchatów 0:0


Śląsk Wrocław - Cracovia Kraków 1:0



2. Kolejka



Korona Kielce - Lech Poznań 0:2


GKS Bełchatów - Jagiellonia Białystok 0:1


Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 0:2


Odra Wodzisław - Polonia Bytom 0:1


Ruch Chorzów - Piast Gliwice 1:0


Cracovia Kraków - Lechia Gdańsk 1:3


Arka Gdynia - Legia Warszawa 0:0


Polonia Warszawa - Śląsk Wrocław 0:1



3. Kolejka



Jagiellonia Białystok - Korona Kielce 1:0


Wisła Kraków - GKS Bełchatów 2:0


Piast Gliwice - Zagłębie Lubin 2:1


Śląsk Wrocław - Polonia Bytom 1:1


Legia Warszawa - Cracovia Kraków 0:0


Ruch Chorzów - Arka Gdynia 1:0


Lechia Gdańsk - Odra Wodzisław 0:0


Lech Poznań - Polonia Warszawa 1:1



4. Kolejka



Jagiellonia Białystok - Śląsk Wrocław 1:0


Cracovia Kraków - Lech Poznań 0:0


Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów 0:1


Polonia Bytom - Korona Kielce 1:0


Arka Gdynia - Wisła Kraków 0:1


Polonia Warszawa - Lechia Gdańsk 0:1


GKS Bełchatów - Piast Gliwice 0:1


Odra Wodzisław- Legia Warszawa 0:0



5. Kolejka



Legia Warszawa - Polonia Bytom 1:0


Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok 2:0


Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 0:1


Lech Poznań - GKS Bełchatów 0:1


Zagłębie Lubin - Arka Gdynia 0:1


Korona Kielce - Cracovia Kraków 0:1


Piast Gliwice - Odra Wodzisław 1:0


Ruch Chorzów - Polonia Warszawa 1:0



6. Kolejka



Odra Wodzisław - Korona Kielce 0:1


Polonia Bytom - Piast Gliwice 2:0


Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 0:0


Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 2:2


GKS Bełchatów - Ruch Chorzów 0:0


Cracovia Kraków - Arka Gdynia 1:0


Lechia Gdańsk - Wisła Kraków 0:0


Polonia Warszawa - Zagłębie Lubin 0:0



7. Kolejka



Wisła Kraków - Polonia Bytom 0:1


Korona Kielce - Śląsk Wrocław 0:0


Lech Poznań - Odra Wodzisław 1:0


Ruch Chorzów - Cracovia Kraków 1:0


Zagłębie Lubin - GKS Bełchatów 0:0


Arka Gdynia - Polonia Warszawa 0:0


Piast Gliwice - Jagiellonia białystok 0:0


Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 1:0



8. Kolejka



Jagiellonia Białystok - Cracovia Kraków 0:0


Korona Kielce - Piast Gliwice 0:1


Lechia Gdańsk - Zagłębie Lubin 0:0


Legia Warszawa - Lech Poznań 0:0


Wisła Kraków - Polonia Warszawa 2:1


Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów 0:0


Polonia Bytom - Arka Gdynia 2:0


Odra Wodzisław - GKS Bełchatów 0:1



9. Kolejka



Cracovia Kraków - Zagłębie Lubin 1:0


Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 0:1


Polonia Warszawa - Piast Gliwice 0:0


Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 1:0


Polonia Bytom - Lechia Gdańsk 1:0


GKS Bełchatów - Korona Kielce 1:0


Odra Wodzisław - Ruch Chorzów 0:2


Arka Gdynia - Lech Poznań 1:0




10. Kolejka



Ruch Chorzów - Lechia Gdańsk 1:0


Lech Poznań - Wisła Kraków 0:0


Piast Gliwice - Legia Warszawa 0:0


Korona Kielce - Arka Gdynia 1:1


Polonia Warszawa - Odra Wodzisław 1:0


Zagłębie Lubin - Jagiellonia Białystok 0:0


Cracovia Kraków - Polonia Bytom 1:1


GKS Bełchatów - Śląsk Wrocław 1:0



11. Kolejka



Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok 0:0


Polonia Bytom - Ruch Chorzów 0:0


Odra Wodzisław - Cracovia Kraków 0:0


Legia Warszawa - Korona Kielce 1:1


Wisła Kraków - Piast Gliwice 1:0


Śląsk Wrocław - Zagłębie Lubin 0:0


Lechia Gdańsk - Lech Poznań 0:0


GKS Bełchatów - Polonia Warszawa 2:0



12. Kolejka



Legia Warszawa - Ruch Chorzów 2:0


Zagłębie Lubin - Polonia Bytom 0:0


Cracovia Kraków - GKS Bełchatów 0:0


Arka Gdynia - Odra Wodzisław 2:0


Jagiellonia Białystok - Polonia Warszawa 0:0


Lech Poznań - Śląsk Wrocław 1:0


Korona Kielce - Wisła Kraków 0:2


Piast Gliwice - Lechia Gdańsk 0:1



13. Kolejka



GKS Bełchatów - Arka Gdynia 0:0


Lechia Gdańsk - Korona Kielce 1:0


Śląsk Wrocław - Piast Gliwice 2:0


Odra Wodzisław - Zagłębie Lubin 1:1


Ruch Chorzów - Jagiellonia Białystok 3:1


Wisła Kraków - Legia Warszawa 0:1


Polonia Warszawa - Cracovia Kraków 0:1


Polonia Bytom - Lech Poznań 0:0



14. Kolejka



Lech Poznań - Ruch Chorzów 2:0


Piast Gliwice - Arka Gdynia 1:1


Polonia Bytom - Jagiellonia Białystok 1:1


Wisła Kraków - Cracovia Kraków 0:0


Legia Warszawa - Polonia Warszawa 0:0


Śląsk Wrocław - Odra Wodzisław 4:0


Lechia Gdańsk - GKS Bełchatów 0:1


Korona Kielce - Zagłębie Lubin 2:1



15. Kolejka



Cracovia Kraków - Piast Gliwice 2:1


Ruch Chorzów - Korona Kielce 0:0


Polonia Warszawa - Polonia Bytom 0:0


Odra Wodzisław - Wisła Kraków 0:3


Zagłębie Lubin - Lech Poznań 0:1


Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk 0:0


GKS Bełchatów - Legia Warszawa 0:0


Arka Gdynia - Śląsk Wrocław 1:1



---

Waszapilka.pl - serwis społecznościowy dla kibiców, piłkarzy i trenerów.

Dołącz do swojej ukochanej drużyny i kibicuj w internecie!


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 16 listopada 2009

PZPN a kibice

Mimo wszystko działacze piłkarskiej centrali poszli na pewne ustępstwa.Tak właśnie nazwałbym wybranie na selekcjonera naszej piłkarskiej kadry Franciszka Smudę.Ta decyzja jest swego rodzaju ucieczką od odpowiedzialności.Jeżeli kadra będzie odnosić sukcesy wszystkie pochwały przypiszą sobie

Co wyniknie ze sporu pomiędzy PZPN a kibicami


Autorem artykułu jest marco5811




Od kilkunastu dni troszeczkę przycichł bardzo nagłośniony konflikt pomiędzy zarządem Polskiego Związku Piłki Nożnej a sympatykami piłki nożnej.Co z tego pozostało.

Minęło kilka tygodni od nagłośnionego przez media otwartego konfliktu pomiędzy zarządem Polskiego Związku Piłki Nożnej a kibicami naszej reprezentacji. Bojkot ostatniego występu naszej narodowej reprezentacji udał się znakomicie.Wprawdzie prezes Lato znikomą frekwencję na tym meczu zrzucił na bardzo złe warunki atmosferyczne i fakt że w zasadzie był to mecz o nic dla naszej reprezentacji.Najgorsze jednak jest to że, odwrócili się od naszej kadry sponsorzy oraz reklamodawcy.Kibice byli przekonani że, biorą udział w czymś spontanicznym.Jednak kilka dni temu okazało się że była to wyreżyserowana kampania jednej z firm reklamowych ,będąca równiez właścicielem domeny na której rejestrowali się zdeterminowani kibice.


Mimo wszystko działacze piłkarskiej centrali poszli na pewne ustępstwa.Tak właśnie nazwałbym wybranie na selekcjonera naszej piłkarskiej kadry Franciszka Smudę.Ta decyzja jest swego rodzaju ucieczką od odpowiedzialności.Jeżeli kadra będzie odnosić sukcesy wszystkie pochwały przypiszą sobie.A w wypadku niepowodzeń powiedzą że działali pod presją opinii publicznej i w ten sposób zrzucą ze swoich barków odpowiedzialność za niepowodzenia.Niestety ale taki tok myślenia prezentują nasi decydenci.Wszystkich nawyków oraz toku myślenia nabrali w poprzednim ustroju i niestety, ale nic już tego nie zmieni.Gorzej jednak wygląda sytuacja ze sponsorami i reklamodawcami.Nie jest tajemnicą że to właśnie oni są głównym źródłem utrzymania naszych klubów .To oni w głównej mierze finansuję rozgrywki ligowe.


Jeśli nasza centrala piłkarska będzie zachowywać się nadal tak jak obecnie jedynymi reklamodawcami pozostaną firmy bukmacherskie.Powoli wycofały się banki oraz firmy produkujące dobra materialne.A przecież prezes Lato obiecywał ,że jeżeli wizerunek związku się nie zmieni po roku urzędowania, to poda się do dymisji.Wizerunek zmienił się.Niestety na gorsze.A obiecanki prezesa pozostały obiecankami.


---
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 9 listopada 2009

Piłka w sieci

Nawiązując do dużego potencjału biznesowego. Jestem ciekaw, dlaczego nie powstały jeszcze zorganizowane społeczności internetowe zrzeszające, np. sympatyków danego klubu piłkarskiego. Społeczności te są często bardzo duże, dobrze wyodrębnione, koncentrujące się wokół jasnych celów.

Emocje społeczności piłkarskiej sprzedam, tanio


Autorem artykułu jest Michał Majdański




Piłka nożna budzi bardzo wiele emocji. Pobudza zmysły i podnosi poziom adrenaliny bardzo wielu osób. Łączy i dzieli, cieszy i smuci. Tak ogromne emocje to niesamowite wręcz źródło pomysłów biznesowych, których polskie środowisko piłkarskie w żaden sposób nie potrafi zagospodarować.

Piłka nożna budzi bardzo wiele emocji. Pobudza zmysły i podnosi poziom adrenaliny bardzo wielu osób. Łączy i dzieli, cieszy i smuci. Tak ogromne emocje to niesamowite wręcz źródło pomysłów biznesowych, których polskie środowisko piłkarskie w żaden sposób nie potrafi zagospodarować.
Przyczyną jest naturalnie myślenie folwarczno-pańszczyźniane na temat polskiego sportu. "To jest mój ogródek i nikomu go nie oddam, sam go będę uprawiał, nawet jeżeli nie potrafię". Ale są próby zmian... ITI próbuje walczyć z chuligaństwem. Z różnym skutkiem, ale próbuje. I tych zmian to na razie tyle... Ponieważ trudno jeszcze prezesom polskich klubów pokusić się o jakiekolwiek działania promocyjne, marketingowe i public relations, sytuacja wygląda dalej tak, jak wszyscy widzimy...
Nawiązując do dużego potencjału biznesowego. Jestem ciekaw, dlaczego nie powstały jeszcze zorganizowane społeczności internetowe zrzeszające, np. sympatyków danego klubu piłkarskiego. Społeczności te są często bardzo duże, dobrze wyodrębnione, koncentrujące się wokół jasnych celów. Dlaczego nie powstały jeszcze w Polsce nasze-klasy klubów piłkarskich, drużyn koszykarskich czy też zespołów siatkarskich? A nawet jeżeli są, to działają na bardzo niewielką skalę z morzem martwych dusz zapisanych pro forma.
Te grupy są bardzo ciekawymi grupami targetowymi. Często mają podobne potrzeby i wystarczy je spenetrować marketingowo. Nike zrobiło coś podobnego dla biegaczy. Nike Running to społeczność osób biegających. Korzyść jest obopólna. Biegacze mogą się integrować i dzielić swoimi spostrzeżeniami, radościami i smutkami, a Nike ma idealną grupę, do której może kierować swoje produkty. Takich social media (media społecznościowe) powinno być więcej. Grupy społeczne czekają...


---

Michał Majdański
http://cherrypickers.pl
e-marketing, social media, public relations, corporate social responsibility


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 30 października 2009

Gołota wszystko przegrał

Rzeczą wywołującą największe emocje były predyspozycje fizyczne obu pięściarzy. Rzesze fanów boksu niekoniecznie posiadających odpowiednią wiedzę oceniali przyszłą walkę jako starcie nierówne, ze względu na większą wagę Andrzeja Gołoty. Dla osób nieobeznanych był to atut będący wykładnikiem siły ciosów.

Andrzej Gołota vs Tomasz Adamek - analiza walki


Autorem artykułu jest Kamil Walczak




Po raz kolejny w swej karierze Andrzej Gołota przegrywa z kretesem. Opisujemy co było tego powodem, kto jest winien takiego stanu rzeczy oraz co dalej z karierami obu pięściarzy.

Polska Walka Stulecia, starcie Dawida z Goliatem

Pod takimi sloganami reklamowana była walka bokserska między Andrzejem Gołotą a Tomaszem Adamkiem. Podkręcaniu atmosfery pomagały liczne różnice między obydwoma zawodnikami. Andrzej Gołota, niegdyś wielka nadzieja polskiego boksu, postać niezwykle popularna tak w kraju jak i w USA. Zarabiający duże pieniądze. Wielkie szanse i spektakularne porażki. Do tego nieokrzesany charakter oraz liczne skandale i kontrowersje poza ringiem znane jeszcze z czasów jego amatorskiej kariery. Tomasz Adamek, dwukrotny mistrz świata w dwóch kategoriach wagowych, doceniany w światku bokserskim i niezwykle ambitny. Spokojny i opanowany, kulturalny w wypowiedziach. Kiedy Gołota pamiętany jest głównie z niewykorzystanych szans Adamek notuje kolejne sukcesy i wzrost formy. Wywołuje to irytacje tego pierwszego. To oraz niechęć prywatna Gołoty do mistrza świata zostały z miejsca podchwycone przez organizatorów walki i promowana ona była jako powodowana pobudkami osobistymi.

Potęga kontra finezja

Rzeczą wywołującą największe emocje były predyspozycje fizyczne obu pięściarzy. Rzesze fanów boksu niekoniecznie posiadających odpowiednią wiedzę oceniali przyszłą walkę jako starcie nierówne, ze względu na większą wagę Andrzeja Gołoty. Dla osób nieobeznanych był to atut będący wykładnikiem siły ciosów. Pojawiały się wielokrotne stwierdzenia jak to bokser cięższy urwie głowę lżejszemu. W praktyce jednak Tomasz Adamek osiągnął pułap wymagany w wadze ciężkiej i o jakicholwiek dysproporcjach mowy być nie mogło, przynajmniej pod względem formalnym, sportowym.

Dnia 24 października roku 2009 nadszedł wreszcie moment wyczekiwany przez dziesiątki tysięcy fanów sportu w całej Polsce. Wszelkie wątpliwości miały zostać rozwiane, mieliśmy wreszcie uzyskać odpowiedź na najważniejsze w ostatnich miesiącach dla kibiców pytanie - czy Tomasz Adamek da radę Andrzejowi Gołocie.
Wyjście na ring obu bokserów przyniosło zaskoczenie. Każdy doskonale wiedział o przewadze wagowej Andrzeja Gołoty ale tym razem bokser wydawał się być większy niż zazwyczaj. I faktycznie, ważący najwięcej w swojej karierze Polak był zwyczajnie gruby; umięśniona sylwetka będąca dotychczas dumą Gołoty zniknęła bezpowrotnie przysłonięta przez umyślnie nabitą masę. Brak sensu takiego przygotowania fizycznego zdumiał wszystkich a zwolennicy Andrzeja Gołoty zaczęli mieć wątpliwości co do tego czy waga w boksie to atut. Posiadający naturalnie dużo większą masę od Adamka Gołota miał przecież komfort skupienia się na treningu bokserskim. Kiedy Adamek zmuszony był zwiększać wagę i tracić szybkość, Gołota miał tą szybkość dopracowywać bez obawy o utratę wagi, której przewaga i tak była po jego stronie. Tymczasem nasz najbardziej znany bokser poszedł dokładnie w drugą stronę, co jest zupełnie niezrozumiałe.

Od początku walki widać było kolosalną różnicę w klasie obu bokserów. Ważący niemal 20 kilogramów więcej od rywala Gołota zadawał wolne, sygnalizowane ciosy które na Adamku nie robiły żadnego wrażenia. Zachartowany w bojach z Brigsem popularny „Góral” bez problemu zbijał niemrawe ciosy oponenta. Nie będąc w zasadzie w żaden sposób zagrożony ani poddany presji spokojnie i z coraz większą pewnością siebie zadawał kolejne kombinacje bezradnemu Andrzejowi Gołocie. Już w pierwszej rundzie rozwiały się przewidywania silniejszych ciosów Gołoty i słabych Adamka oparte na różnicy wagowej pięściarzy. Ciosy Gołoty pozbawione były siły a ponieważ zadawane były wolno trafiały w gardę lub były unikane przez doświadczonego mistrza świata. Ataki „Górala” cechowały się natomiast niesamowitym impetem i siłą. Głowa Andrzeja Gołoty obijana była jak piłka i już w pierwszej rundzie został powalony na deski.



Adamek vs Gołota knockdown



Kolejne minuty walki nie przynosiły niczego nowego i nikt już nie wierzył w cud. Tomasz Adamek zdeklasował rywala pokazując mu profesjonalny boks. Bardzo ruchliwy, świetny technicznie i co ciekawe - dysponujący o wiele mocniejszym ciosem - obijał „nadzieję białych”. Mimo że przed walką znokautowanie Gołoty było kwestią bardzo sporną podczas walki z każdą potężną serią ciosów stawał się on coraz bardziej zamroczony. Brak umiejętności bokserskich został uwidoczniony ponownie i znów w kompromitujący dla niego sposób. Nie potrafiąc nawiązać walki próbował klińczować co przy braku dynamiki nie miało szans na powodzenie w starciu z tak mocnym przeciwnikiem.
Będąc w wielkich opałach, z rozciętym już w pierwszej rundzie łukiem brwiowym zbierał potężne ciosy. Po kolejnym z rzędu knockdownie, w piątej rundzie Gołota swoim sposobem zataczając się odwrócił się od rywala zrezygnowany uciekając w liny. Widząc to sędzia przerwał nierówne starcie w obawie o zdrowie zakrwawionego, słaniającego się na nogach Andrzeja Gołoty.
Tomasz Adamek odniósł 39 zwycięstwo, pierwsze w wadze ciężkiej.


Naganne zachowanie Marioli Gołoty po walce

Bardzo nieprzyjemna sytuacja miała miejsce tuż po ogłoszeniu wyniku pojedynku. Cieszący się Tomasz Adamek jak zwykle pozdrawiał swoich kibiców wchodząc na liny w każdym rogu ringu. Po podejściu do narożnika Gołoty z zamiarem podziękowania mu za walkę został przez niego kompletnie zignorowany a po wejściu na liny zaczepiony przez Mariolę Gołotę, która klapiąc go i pokrzykując wygoniła z narożnika. Początkowo próbując wytłumaczyć kobiecie sytuacje zniesmaczony Tomasz Adamek wreszcie odwrócił się i wyraźnie zmieszany odszedł. Rzadko widujemy takie niesportowe zachowanie ze strony pokonanych.

Kolejna kompromitacja w karierze Andrzeja Gołoty

Przegrane pojedynki są normalnością dla każdego boksera, perfekcyjne bilanse zarezerwowane są tylko dla nielicznych. Ważne jest jednak jak się przegrywa, ważne są powody porażek. Andrzej Gołota ma na swoim koncie aż 8 przegranych pojedynków w dodatku budzących wiele kontrowersji. Jego kariera mająca się ku upadkowi ostatniego wieczoru po raz kolejny stanęła pod znakiem zapytania.



Serwis informacyjny Hotfirma.pl pokusił się o dokonanie dokładnej analizy formy Andrzeja Gołoty oraz sposobu jaki przygotował się do tej walki. Ocenie poddana została jego kompetencja jako pięściarza.
Rozpoczynając od złego przygotowania do walki można zadać pytanie czy Andrzej Gołota w ogóle jest w stanie osiągnąć wysoką, światową formę. Kilka dni przed walką w prasie ukazała się jego wypowiedź dotycząca diety sportowej, do której jak przyznał nigdy nie przywiązywał specjalnej wagi. Stwierdził, że dopiero teraz odkrył, że jest to podstawą treningu. To co jest znane każdemu początkującemu sportowcowi Gołota odkrył dopiero u schyłku kariery. Zafascynowany skutecznością odżywek białkowo-węglowodanowych zaczął nabijać masę, co było w tym pojedynku rzeczą absurdalną. Ciekawa jest też postawa jego trenera, który powinien poprowadzić swojego podopiecznego. Czy nie widział jaki efekt przynoszą takie przygotowania?
Technika i umiejętności bokserskie Andrzeja Gołoty znane ze wspaniałych pojedynków toczonych z Bowem są obecnie jedynie wspomnieniem. Z wieloletniego wyszkolenia w boksie amatorskim, sprytu i finezji nie zostało nic. Andrzej Gołota prezentuje dzisiaj poziom zawodników amatorskich z lokalnych klubów bokserskich. Większość z lżejszych bokserów walczących na sobotniej gali miałaby duże szanse na zwycięstwo w konfrontacji z Andrzejem Gołotą tego wieczoru. Będąc jedną z dwóch głównych gwiazd imprezy okazał się być najgorszym bokserem gali. Team tego boksera, a przede wszystkim on sam powinien to przewidzieć i mając na uwadze fakt że stanie naprzeciw dwukrotnego mistrza świata powinien w porę anulować pojedynek.
Byłoby to racjonalne. Z pewnością fani boksera nie kryliby niezadowolenia ale skończyło się to jeszcze większą kompromitacją. Kompletnie zdeklasowany przez oponenta nawet nie nawiązał walki a z trybun wściekli kibice zaczęli rzucać butelki na ring, co widzieliśmy już po skandalicznej walce z Mike'iem Tysonem.

Chciałoby się powiedzieć, że Andrzeja Gołotę należy pamiętać z lat jego świetności. Niestety sposób w jaki prowadzi swoją karierę, nieustanne „wielkie powroty” kończące się sromotnymi porażkami skutecznie zamazują ten obraz. Wszystko wskazuje na to, że wraz z rozwojem polskiego boksu to właśnie zostanie zapamiętane, a nie jego wkład w popularyzację tego sportu wśród kibiców.
Przeciwnik Andrzeja Gołoty - Tomasz Adamek okazał się być niezwykle przewidujący. Doskonale ocenił rywala, pewność wygranej była tak duża, że podjął decyzję o definitywnej zmianie kategorii wagowej na wagę ciężką a swoistym paleniem za sobą mostów była rezygnacja z jednego z pasów mistrzowskich. Debiutując w rankingu bokserów wagi ciężkiej na ósmej pozycji z pewnością wiedział, że pokonując popularnego pięściarza ugruntuje swoją pozycje. Wiedząc natomiast o niskiej klasie oponenta przewidywał wygraną w spektakularny sposób, zdawał sobie sprawę że w ten sposób zwróci na siebie uwagę całego bokserskiego świata.

Polska Walka Stulecia. Starcie Dawida z Goliatem. Pojedynek, w który niewielu wierzyło, a kiedy został potwierdzony wielu krytykowało sens tej konfrontacji. Dla zwycięzcy była to jednak znakomita możliwość postawienia pierwszych kroków w wadze ciężkiej. Widowiskowa walka ze słabym ale popularnym bokserem stała się jego przepustką do starć z czołowymi bokserami wagi ciężkiej.


---

Zezwalam na dowolną publikacje i edycję artykułu zgodnie z regulaminem Artelisa a więc wyłącznie z zamieszczonymi w tekście linkami. Kopie artykułu bez linków zostaną odnalezione i usunięte.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

sobota, 24 października 2009

Adamek czy Gołota?

Gołota worek treningowy dla Adamka za 300000 dolarów.
Niestety walka stulecia okazała się wielkim schow, ale kasowym, i nie miała nic wspólnego ze sportem. Czekanie 3 godziny na wyrok to trochę za długo jak na moją cierpliwość, ile setek reklam trzeba było obejrzeć zanim bohaterowie wieczoru wyszli na ring. Gołota prezentował się jak bokser, ale tylko w drodze na ring. Na ringu o mało, co a już w pierwszej rundzie zostałby znokautowany. Miotał się jak słoń z zawiązanymi oczami, którego ktoś okłada a on nawet nie wie, kto. To była najbardziej żałosna i nierówna walka jakąkolwiek widziałem, aż zal było patrzeć na Gołotę, który nie wiedział, co się z nim dzieje i powolnymi ruchami próbował opędzać się od Adamka, który na niego naskoczył i tłukł go przez pięć rund aż go zmasakrował. Widzowie Polsatu mieli okazję obejrzeć tę nierówna potyczkę młodego boksera Adamka ze starym i mającym już chyba początki Parkinsona Gołotą. Po co coś takiego organizować? No chyba tylko dla kasy i kasy i jeszcze raz kasy. Ale czy jest ktoś, kto by się nie dał stłuc za 300000 dolarów?


środa, 14 października 2009

Samobuj

Samobuj
Samobuj na koniec, to jest najlepszy wyznacznik tego, co działo się w tych eliminacjach. Samobuj to cały honor, na jaki było stać nasze orły. Samobuj jako honorowe wyjście z sytuacji? Dlaczego by nie? Jeżeli footbol porównuje się do walki a nawet wojny, to samobuj po przegraniu wojny o mundial jest tutaj najlepszym rozwiązaniem. W dawnej Japonii, gdy żołnierz czy władca przegrał bitwę, czy wojnę lub w jakiś inny sposób splamił honor popełniał harakiri, bo nie było dla niego już żadnej nadziei, harakiri było jedynym rozsądnym wyjściem i uratowaniem resztek godności czy honoru.
Piłkarze w trzeciej minucie strzelili sobie samobuja i wyglądało to tak jakby cała drużyna popełniła zbiorowe harakiri już do końca meczu na nic więcej nie było ich stać, bo oni fizycznie jeszcze do końca meczu poruszali się po boisku, próbowali kopać piłkę, ale ten samobuj stał się faktem w ich psychice, więc ta drużyna do końca meczu już była martwa.
Teraz, gdy już wszystko skończone czas na popełnienie harakiri przez PZPN, od prezesa po cały zarząd aż do ostatniego działacza. Podanie się do dymisji jest obecnie jedynym honorowym rozwiązaniem, bo ludzie, którzy doprowadzili polską piłkę do takiego stanu muszą odejść i już nigdy nie mogą mieć nic do powiedzenia w piłce nożnej. Nie wystarczy poprzestawiać ich z jednego stołka na drugi, ale wszyscy musza być usunięci z PZPN, na ich miejsce w wolnych wyborach wybrani nowi. Dopóki to nie zostanie zrobione Polska piłka nożna nie podniesie się z dna.
Bojkot nie tylko reprezentacji, ale także wszelkich rozgrywek klubowych, to jest jedyny sposób, aby wywrzeć nacisk, aby ci pseudo działacze odeszli, a na pewno odejdą, gdy piłki kibice nie będą oglądać na stadionach a tym bardziej w telewizji, nie oglądanie meczów to nie oglądanie reklam a co za tym idzie brak wpływów od sponsorów. Broń poprzez bojkot to wbrew pozorom wyjątkowo skuteczne działanie i jedyny sposób na beton, który kurczowo trzyma swe stołki.

wtorek, 13 października 2009

Majewski

Po co zatrudniać trenera na dwa mecze?
no chyba tylko po to aby je oba przegrał
Nie jest bowiem w interesie pzpn wygrywanie meczów?
Odpadniecie z mundialu to ogromna strata finansowa, kto za to odpowie?
oczywicie jak zwykle napewno nikt z pzpn i żadne glowy tam nie polecą.
Po takiej klesce caly zarząd pzpn powinien podać sie do dymisji.
Na co tu czekać? i dalej placic nieudacznikom z pzpn za kleski.

środa, 7 października 2009

Kubica w Reno

Wreszcie zapadła dlugo oczekiwana decezja, Kubica w Reno. Jaka przyszloć go czeka w zespole, który ostatnimi laty nie blyszczy? Zobaczymy, jedno jest pewne Kubica ma być w Reno pierwszym kierowcą, co jest niezwykle ważne, bo pamiętamy ile wyscigów Kubicy zepsul Haifeld, który za cel stawial sobie nie rywalizacje z innymi kierowcami tylko z Kubicą. Jak to się kończylo oglądalimy na torze.

poniedziałek, 5 października 2009

Brąz

Brązowy medal siatkarek
Wygląda na to, że mecz o brązowy medal wygrany 3:0 był najłatwiejszym meczem w turnieju.
Niemki grały tak jakby nie wierzyły, że mogą wygrać. Po tak ciężkich bojach we wszystkich poprzednich meczach chyba nasze zasłużyły na ten brązowy medal i Niemki to z pokorą przyjęły i nie grały na sto pięćdziesiąt procent swoich możliwości.
Był to mecz jednostronny i bez tych ogromnych sił, bo prawie każde zagranie naszym siatkarkom się udawało i kończyły wiele akcji za pierwszym razem. Najgroźniejsza reprezentantka Niemiec polskim rodowodem też nie zagrała na najwyższym poziomie i wiele jej piłek zostawało zablokowanych. Naszym zawodniczkom wychodziły asy serwisowe, bloki i ataki z pierwszej piłki. Przewaga naszych siatkarek nad Niemkami była druzgocąca i prawie tak duża jak Holenderek nad nami w półfinale albo Włoszek nad Holenderkami w finale. No właśnie wielkie Holenderki, które lały Polki w finale niczego nie pokazały, i bez walki oddały Włoszkom trzy pierwsze sety. Co się stało z Holenderkami? Czyżby Włoszki były aż tak dobre? Nie sądzę Holenderki najwyższą formę miały w pierwszym meczu z Polkami a potem ich forma zaczęła spadać te urwane dwa sety Rosjanek tylko jeden naszych świadczyły, że są coraz słabsze, gdyby nasze nie zacięły się w czwartym secie, gdy już prowadziły z Holenderkami 18:16 tracąc pod rząd 9 punktów a zdobywając tylko dwa to, kto wie jak by się ten półfinał nie skończył, trochę szkoda zbyt łatwo przegranego półfinału, bo mecz o trzecie miejsce pokazał, że Polki na dzień finału mistrzostw europy miały swoją najwyższą formę.
Ale przecież dziewczyny lubią brąz, więc są bardzo szczęśliwe z tego medalu, więc i my też bądźmy im wdzięczni za ten sukces i za te wszystkie pełne emocji mecze.

niedziela, 4 października 2009

Gdzie Kubica

Ten rok był dla nszego kierowcy F1 całkowicie nieudany.
9 punktów i 14 miejsce w klasyfikacji w porównaniu z 4 w zeszlym sezonie to niezbyt dobry wynik. co w następnym sezonie spekulacje dziennikarzy: najpierw bylo ferari, potem maclaren, reno, wiliams, toyota, no i czas na rostrzygnięcie, ale gdziekolwiek Kubica sie pojawi to i tak żaden zespól nie zagwarantuje mu samochodu ktory bedzie najlepszy, to w ostatnim czasie jest loteria i nie wiadomo który zespol będzie najlepszy? kto by przypuszczal że w tym sezonie najlepsze bedzie brawn gp? albo red bull, ktory mial caly czas tyly.
tak wiec żaden zespol nie gwarantuje powodzenia bo niestety umiejetnosci kierowcy na niewiele sie zdadza gdy bolid jest slaby, a mocny bolit z nawet przecietnego kierowcy zrobi nmistrza

sobota, 3 października 2009

Polki się zacięły

Jeżeli się w czwartym secie przy stanie 18:16 nie wykorzystuje szansy żeby prowadzić 19:16 a potem pozwala się zdobyć przeciwniczkom 9 punktów to trudno wygrać decydującego seta.
Czwarty set przegrany do 20, pierwszy do 11, drugi do 15. Dlaczego? Holenderki mocniejsze? Nie mocniejsze tylko grające równo one sobie ani razu nie pozwoliły stracić pod rząd 9 punktów, co nasze prawie robiły w każdym przegranym secie. Tylko trzeci set zagrały punkt za punkt i zdobytą przewagę jednego punkta na początku seta powiększyły po grze punkt za punkt do drugiej przerwy technicznej do prowadzenia 16:13. Potem toczyły wyrównaną walkę do końca seta, którego wygrały 25:20 i to było wszystko, na co je było stać. Z meczu z Rosjankami pozostał tylko jeden set prawdziwej i wyrównanej walki.
Brakło pełnej koncentracji i chyba szczęścia, gdy wiele piłek, które mogły być wygrane w łatwy sposób zostały stracone. Jedyny as serwisowy Barańskiej sędziowie uznali za aut, mimo iż piłka wylądowała 20 cm przed linią, błąd sędziów na korzyść Holenderek zgasił jej zagrywkę, potem już Barańska nie ryzykowała zagrywką. Najgorszy jednak błąd przytrafił się naszej zawodniczce w czwartym secie, gdy jeszcze była szansa na nawiązanie walki – nasza minęła się z piłką i ta spadła jej pod nogi i to był już koniec, po tym błędzie Holenderki odskoczyły na kilka punktów i już miały tylko dwie piłki do końca.
Nasze zawodniczki popełniły w tym meczu tak wielką ilość błędów, że chyba tylko gorzej zagrały w pierwszym meczu z Hiszpankami.
Jeszcze jest szansa na brązowy medal, ale obawiam się, że z tak nierówną grą nasze nie będą miały szans z Niemkami, bo chyba z nimi przyjdzie stoczyć ostatni bój na tych mistrzostwach. Szczęśliwy prezent Holenderek, jakim było pokonanie Rosjanek okazał się prezentem, który tak naprawdę zrobiły same sobie, bo eliminując Rosjanki ułatwiły sobie wejście do finału. Rosjanki w półfinale nie pozwoliłyby Holenderkom na takie lanie, jakie zrobiły naszym w pierwszych dwóch setach.

piątek, 2 października 2009

czas na Holandie

Polki dzięki zwycięstwu nad Bułgarkami, Rosjankami i Belgijkami awansowały do półfinału ME gdzie zmierzą się ze swoimi wybawczyniami, które pokonały Rosjanki i ułatwiły naszym grę w półfinale.
Ironia losu, że już teraz holenderki będą musiały po raz kolejny ograć polki to już byłby czwarty raz w ostatnim czasie.
Holenderki do meczu z Rosją nie przegrały seta i grały bezbłędnie, jednak w meczu z Rosjankami zaczęły masowo tracić punkty, co im się wcześniej nie zdarzało, czyżby ich wielka forma zaczynała spadać. Historia wielu mistrzowskich turniejów pokazuje, że często zwycięża drużyna, która rozwija się na turnieju. Polki są taką właśnie drużyną, która z meczu na mecz rośnie i kto wie czy ten wzrost formy nie przełoży się na wynik meczu z Holenderkami. Nasze zawodniczki jednak ciągle borykają się z przestojami i w jednym ustawieniu potrafią stracić po 6 punktów z rzędu.
Jeżeli tego nie wyeliminują podczas meczu z Holenderkami to nie będą mieć większych szans. Mam nadzieję, że te przestoje przestaną być bolączką - dobrą robotę robił zastępca trenera Matlaka, bo przerywał mecz, gdy nasze traciły trzy punkty z rzędu i to niejednokrotnie pomogło zatrzymać serie traconych punktów. Matlak przerywał serie po czterech straconych punktach i to niestety nie pomagało.
Polki muszą znowu wspiąć się na wyżyny kunsztu siatkówki, aby pokonać niepokonane Holenderki to będzie niewątpliwie zadanie najtrudniejsze do wykonania w tym turnieju, bo przegranie półfinału znowu może się zakończyć nie zdobyciem nawet brązowego medalu.

czwartek, 1 października 2009

Polska w półfinale!

Siatkarki wygrały 3:1 z Bułgarkami i są już w pólfinale Mitrzostw Europy. Gratulacje!
Ale te Bulgarki byly twarde, wydawalo sie że nasze sobie nie poradzą.
Zastanawiajace jest dlaczego tak walczyly z Polkami?
przecież zwycięstwo nic im nie dawalo, moze chcialy pomóc Rosjankom?
Gdyby byly takie twarde z Holenderkami... ale z nimi przegraly do zera.
Bulgarki mimo że robily naprawde wszystko bronily nieprawdopodobne pilki to jednak zdolaly wygrać tylko jednego seta.
Podwójne emocje powoli opadają i czekamy na przeciwniczki w pólfinale.
Wloszki czy Holenderki ja osobiscie wolalbym Wloszki, bo z Holenderkami aż niewypada wygrać po tak wielkiej przysludze jaką dzisiaj daly wygrywając z Rosja.

Wielka Holandia

Wielka Holandia
Przyznam, że zwątpiłem, gdy Rosjanki prowadziły 2:1, ale holenderki pokazały klasę mistrzowską i jeśli zostaną mistrzyniami Europy nie będę mieć nic przeciwko, nawet jak w finale pokonają Polskę. Teraz wszystko w rękach naszych siatkarek musza wygrać z Bułgaria żeby wejść do półfinału.
Dzięki Holandio za postawę godną mistrzyń.

Premie

PZPN przyznaje kilkudziesięciotysięczne premie
Ostatnio przeczytałem newsa, w którym jest mowa o bardzo wysokich premiach dla zarządu PZPN wynoszących od 20 tysięcy dla mniej ważnych członków zarządu do 80 tysięcy dla takich super członków jak Piechniczek.
Skąd takie wysokie premie? Gdy wisi nad nami dziura budżetowa i każda nierozważnie wydana złotówka z budżetu tę dziurę powiększa.
Jak to możliwe żeby nagradzać ekipę, która przegrywa eliminacje do Mistrzostw Świata?
Zamiast wszystkich po kolei wyrzucić na zbity pysk i puścić z torbami to ten rząd pozwala na takie marnotrawstwo państwowych pieniędzy i obdarowuje nimi nieudaczników, którzy nie dość, że swoimi działaniami uniemożliwili awans na Mundial to jeszcze narazili polską piłkę NA MILIONOWE STRATY, bo brak awansu narodowej reprezentacji to także brak kilkudziesięciu milionów, które reprezentacje dostają od FIFA za sam udział w mistrzostwach świata.
W jakim my kraju żyjemy, że takie nadużycia są możliwe? Przecież w żadnym normalnym państwie jest nie do pomyślenia żeby ludzie, którzy przynoszą firmie czy państwu straty byli jeszcze dodatkowo nagradzani. Normalnie pracujący człowiek na państwowej posadzie liczyć co najwyżej na trzynastkę, żadnej premii nigdy nie dostanie choćby nie wiem jakim był pracownikiem. Ale zarządy, spółki obdarzają się milionowymi premiami za nic.
Tylko u nas jest to możliwe, bo rządzi nami układ, który się nie zmienia, przechodzą tylko od partii do partii a ludzie ci sami. Pawlak już był w rządzie, Tusk również i znowu są i jeżeli nic się nie zmieni za kilka lat znowu powrócą.
Ale miało być o sporcie, ale niestety góra sportu to nie sport tylko polityka i tacy tam będą ludzie, jakich wybiorą politycy. A jacy to są ludzie to widzimy po ich pracy, pracy? Niestety ja nie widzę żadnej pracy, za która przysługiwała, by im premia.
Obecnie premia należy się Polskiemu związkowi siatkówki za złoty medal siatkarzy i związkowi lekkiej atletyki za najlepszy od lat wynik na mistrzostwach swiata.

ME w siatkówce kobiet

Wspaniały koniec czy narodziny gwiazd?
Mecz w siatkówkę na Mistrzostwach Europy 2009 Polska – Rosja 3:1 przejdzie do historii, niezależnie czy nasze zawodniczki awansują dalej.
Takiego widowiska nie było w kobiecej siatkówce od czasów złotek z Glinką w roli głównej, która teraz z trybun wspiera naszą dzielną ekipę.
To, co wyprawiały nasze siatkarki z mistrzyniami świata było wprost nie wykonalne, wzniosły się na wyżyny kunsztu siatkówki przyjmowały bombardowania dwumetrowej Gamowej jakby urodziły się Brazylijkami doszło do tego, że w czwartym secie Gamowa prawie nie była w stanie zdobyć punktu, bo nasze w nieprawdopodobnej ekwilibrystyce podbijały jej uderzenia i wyprowadzały kontry z każdej pozycji na boisku nieważne czy stały przy siatce czy trzy metry od niej za każdym razem uderzały z taka siłą jak mężczyźni w męskiej siatkówce, to już nie było przebijanie piłki na druga stronę, ale regularny ostrzał Rosjanek, który doprowadzał je do rozpaczy, bo nie były w stanie prowadzić swojej gry polegającej na zdobyciu przewagi i trzymania jej do końca seta. Polki nie pozwoliły Rosjankom ani przez chwile prowadzić to one dyktowały warunki i zdobywały przewaga w każdym secie po 5 – 7 punktów. Niestety mając taką przewagę nie były w stanie jej utrzymać do końca każdego seta i Rosjanki je dochodziły, w pierwszym secie zakończyło się to zwycięstwem Rosjanek, jednak w następnych trzech, nawet, gdy był wynik po 20 nasze potrafiły przechylić zwycięstwo na swoją korzyść i trzy pozostałe sety wygrały 25:22. Jeżeli miałbym kogoś wyróżnić to nie byłoby, kogo ponieważ nasze siatkarki w tym meczu stanowiły zespół, którego każde ogniwo było nierozerwalna całością i tylko, dlatego odniosły tak spektakularne zwycięstwo.
Pisząc ten felieton nie wiem, jakim wynikiem zakończy się mecz Rosja – Holandia, którego wynik jest decydujący o losach naszych siatkarek. Awans do półfinału jest uzależniony od zwycięstwa Holenderek nad Rosjankami, jeżeli wygrają Holenderki to otworzy się szansa awansu do półfinału. Holenderki to zespół, który nie przegrał ani jednego seta w tym turnieju, czy wygra również z Rosjankami bez straty seta? Zobaczymy.
Czy Holenderki pokażą w meczu o nic sportowego ducha? I okażą się prawdziwymi mistrzyniami czy może będą się oszczędzać na następne mecze?
To już dzisiaj się okaże.

sobota, 26 września 2009

Live Piłka nożna

Wyniki na żywo wszystkich meczów piłkarskich ligowych jak i międzypaństwowych, wszystkich pilkarskich federacji.

Sportowe wyjazdy

Ale incentive, to nie tylko emocje sportowe. Mogą one przyjąć niemal dowolny charakter - sens w tym, żeby pozwalały osiągnać zamierzone cele.
Owym celem może być (i najczęściej jest) po prostu integracja, czyli to co w codzienności pracy biurowej nie daje się zrealizować. Wspólny wyjazd - czy to w celu oglądania rywalizacji sportowych, czy też wspólnego go uprawiania na pewno poprawi stopień integracji między pracownikami.

Weekend na torze F1 - czyli o incentive travel


Autorem artykułu jest Kapsel




Największą motywacja dla pracownikó w firmie są oczywiście pieniądze. Jednakże poza sferą finansową można im zaproponować coś więcej, np. wyjazd integracyjny - zorientowany na rekreację, ale działający na wyorbaźnię i zespajający grupę. Pomyśl, jak zaregują pracownicy gdy zaproponujesz im wspólne kibicowanie Kubicy na torze F1? To właśnie jest incentive!
Pomyśl jak wspaniale byłoby spędzić choćby weekend w innym kraju, kibicując ulubionej drużynie piłkarskiej. Bez żmudnego załatwiania rezerwacji hotelowej i wyczekiwania w kolejce za biletami. W dodatku obok Ciebie na trybunie zasiądą koledzy z pracy i wszyscy zapomnicie o sztywnej firmowej etykiecie głośno kibicując swojej drużynie. To możliwe - tak właśnie wygląda incentive, czyli imprezy integracyjne dla firm.

Chodzi o to, żeby o nic się nie martwić i zostawić wszelkie stresy i obsługę techniczną wyjazdu zewnętrznej firmie, która będzie mieć w tym temacie doświadczenie i kontakty. W końcu ma to być wyjazd integracyjny, a nie kolejne przedsięwzięcie wymagające wcześniej załatwienia tysiąca spraw. Jedyne o czym będziecie musieli zdecydować, to charakter i cel Waszego wyjazdu. To może stanowić pewną trudność, gdyż np. jeden pracownik może uwielbiać piłkę nożną i interesować go będą raczej wyjazdy na mecze ukochanej reprezentacji, podczas gdy inni woleliby np. oglądać tenis. Jednakże mamy w Polsce dość popularną tradycję lubienia sportów, w których nasi rodacy odnoszą sukcesy... stąd od razu nasuwa się myśl o Robercie Kubicy! Wyjazdy na F1 wbrew pozorom nie są ekstremalnie drogim pomysłem, a przy tym - dzięki sukcesom naszego rodaka - dostarczą ogromnych emocji i pogodzą gusta wybrednych pracowników.

Ale incentive, to nie tylko emocje sportowe. Mogą one przyjąć niemal dowolny charakter - sens w tym, żeby pozwalały osiągnać zamierzone cele.
Owym celem może być (i najczęściej jest) po prostu integracja, czyli to co w codzienności pracy biurowej nie daje się zrealizować. Wspólny wyjazd - czy to w celu oglądania rywalizacji sportowych, czy też wspólnego go uprawiania na pewno poprawi stopień integracji między pracownikami.
Alternatywnie wyjazd taki może też mieć cel motywacyjny - realizowany np. przez odpowiednio przygotowane szkolenia (ale z tymi trzeba uważać, żeby nie przesadzić!), czy też zupełnie odwrotnie czysto zabawowy - gdy wybierzecie się np. do Węgier na wspólną degustację win.
Właściwie nic nie stoi na przeszkodzie by te elementy łączyć! Dłuższy wyjazd można zaplanować tak, by zawierał zarówno element wzbudzający realne pragnienie uczestniczenia w nim (czyli np. opisywany wcześniej bilet na zawody F1), później zaś część edukacyjna ze szkoleniem w jakimś konkretnym zakresie, by wieczorem zrelaksować się razem degustując lokalne trunki.
Zapewniam, że po tak przygotowanym, pełnym emocji wyjeździe, pracownicy będą zachwyceni i zacieśni sie współpraca między nimi i lojalność wobec firmy - tak ważna na obecnym rynku pracy.

Rozważ więc zorganizowanie wyjazdu typu "incentive travel" zamiast oferować pracownikom kolejną mikropodwyżkę, którą sporej części pożą podatki...
---

Olimpijskie Biuro Podróży

środa, 16 września 2009

Trener

Ja mógłbym ich potrenować do Euro 2012
i wcale nie trzeba być specjalistą żeby przez trzy lata grać sparingi.
Już można by zaklepać odpowiednie drużyny do sparingów.
Zagrałbym, ze trzy mecze na początek z San Marino żeby chłopaki znowu nabrali pewności siebie a potem podniósłbym im poprzeczkę i ze dwa mecze z Maltą.
Gdyby udało się zremisować to znowu poprzeczka do góry i jakieś zgrupowanko w Szwajcarii i kilka meczyków z klubowymi drużynami ze środka tabeli,
żeby chłopcy utrwalili warsztat piłkarski.
Gdyby wyniki były zachęcające to znowu poprzeczka w górę i wyjazd na turne do Indonezji i kilka meczyków z szybkimi i zwinnymi Indonezyjczykami boso na plaży, ja oczywiście robię wstępną selekcję z drinkiem z parasolką pod parasolem z liści palmy a nasi chłopcy biegają za Indonezyjczykami po plaży i dzielnie walczą o miejsce w reprezentacji, a gdyby udało im się jakiś meczyk wygrać to w nagrodę zabrałbym ich do pobliskiej Tajlandii gdzie od roku już przebywa PZPN na odnowę biologiczną, czyli masaż tajski.
Tam nasze orły wraz z Prezesem Lato i naszymi szacownymi byłymi trenerami mogli by przez następny rok się relaksować i przy okazji nasiąkać nie tylko olejkami kapiącymi ze zwinnych rączek Tajek a także cennymi wskazówkami warsztatu trenerskiego naszych byłych szkoleniowców, czyli Janasa, Engela, Piechniczka, Stejlała, no i Skorży, który, mimo iż młody to już wie, na czym, trenerka polega i potrafił bez awansu do ligi mistrzów już czwarty rok wytrwać na stanowisku trenera Wisły, bo ileż ich wiedzy się marnuje, gdy robią te wykresy podczas transmisji ligi mistrzów czy eliminacji do euro 2012, które nasi chłopcy już dawno mają wygrane. Niech teraz trochę porysują dla naszych dzielnych reprezentantów.
Na miesiąc przed Euro 2012 to już poważny mecz między państwowy z Wyspami Owczymi, a gdyby nasi wyselekcjonowani po wyczerpujących dwuletnich treningach i sparingowych meczach przegrali zawsze mogę powiedzieć, że są trochę przeciążeni i świeżość wróci na finał Euro 2012, do którego i tak nie dotrą bo przecież jakimś dziwnym zbiegiem niesprzyjających okolicznosci nie wyjdą z grupy.
No i tak minęłyby mi dwa latka trenowania naszych orłów oni byliby zadowoleni z moich metod treningowych i jakże wdzięczni, że zostali wyselekcjonowani z pośród tak ogromnej rzeszy naszych krajowych i zagranicznych kopaczy. Bo oczywiście do reprezentacji wybrałbym tylko chłopaków, którzy nie grają w klubach żeby sobie, choć w reprezentacji trochę piłkę pokopali, ale nie za dużo, bo by się spocili lub nabawili jakiejś kontuzji.
A przed samiuśkim Euro 2012 podałbym się do dymisji argumentując, że już ich wszystkiego nauczyłem i niech inny ich potrenuje na te trzy grupowe mecze na Euro 2012, bo ja teraz też chciałbym trochę porysować w telewizji i się powymądrzać jak moi szacowni poprzednicy trenerzy reprezentacji.

rener

ja mógłbym ich potrenować do euro 2012
i wcale nie nie trzeba być specjalistą żeby przez trzy lata grać sparingi
już można ny zaklepać odpowiednie drużyny do sparingów
zagrałbym ze trzy mecze na początek z San Marino żeby vhłopaki znowu nabrali pewności siebie a potem podniósłbym im poprzeczke i ze dwa mecze z Maltą
gdyby udało się zremisować to znowu poprzeczka do góry i jakieś zgrupowanko w Szwajcarii i kilka meczyków z klubowymi drużynami ze środka tabeli.
żeby chłopcy utrwalili warsztat piłkareski.
Gdyby wyniki były zachęcające to znowu poprzeczka w góre i wyjazd na turne di Indonezji i kilka meczyków z szybkimi i zwinnymi indinezyjczykami na plaży, ja pod parasolem z liści palmy a nasi chłopcy biegający za indonezyjkami po plaży, a gdyby udało im sie jakiś meczyk wygrać to w nagrode do pobliskiej Tajlandi na odnowe biologiczną czyli masaż tajski.

Siatkówka plażowa

Siatkówka plażowa w wykonaniu Polaków przeżywa obecnie swoisty renesans. Mimo, że jeszcze nikt nie słyszał o wybitnych zawodnikach z naszego kraju, nie urodzili się jeszcze nowi mistrzowie, to zastępy młodych Polaków wyjeżdżają nad polskie morze i ćwiczą intensywnie siatkówkę.



Boiska przed wieloma ośrodkami sportowymi w miastach oddalonych od morza także zapełniają się piaskiem specjalnie na potrzeby tej formy rozrywki.

Jeśli do tej pory nie kupiłeś sobie własnej piłki do siatkówki na plaży, jeśli nie potrafisz jeszcze jej odbijać, to jeszcze nic straconego. Trudno powiedzieć, kto wykreował taką modę. Nigdy dotąd żaden sport nie był jeszcze tak modny.

Siatkówka plażowa nie była dotąd tak popularna. Być może stała się taka przez turystów, którzy zaszczepili pasję grania u młodszych mieszkańców nadmorskich miejscowości. Dzisiaj każdy malec od rana najchętniej grałby w siatkę. Być może chodzi o pewnego rodzaju zbiorową halucynację?

O autorze
Jesteśmy firmą zajmującą się optymalizacją stron internetowych na potrzeby kampanii w wyszukiwarkach. Staramy się projektować lekkie i przejrzyste strony, przyjazne dla odwiedzających. http://lalart.pl

niedziela, 13 września 2009

Kto na trenera

Niech wybiorą trenera który osiagnął jakiś sukces ostatnio
oczywiście jeżeli ma byc to wybor obiektywny a nie na zasadzie układów
jedyny trener, który coś ostatnio osiągnął to chyba Smuda
który Lecha wprowadził do rozgrywek grupowych
dla mnie wybor jest oczywisty jesli chodzi o Polskich trenerów
inne kandydatury to jakies nieporozumienia.
Należy wybrac aktualnie najlepszego trenera a nie ogrzewać tych, którzy mieli swoją szanse ale jej niewykorzystali.

Siatkówka

Polska walczy o Mistrzostwo Europy


Autorem artykułu jest Szymon Machniewski




Zasmuceni kolejnymi klęskami polskich piłkarzy mamy doskonały sposób na pocieszenie, a są nim Polscy siatkarze, którzy rewelacyjnie radzą sobie w Mistrzostwach Europy rozgrywanych w Turcji.

Reprezentacja polskich siatkarzy do rozgrywek Mistrzostw Europy przygytowywała się przez kilka miesięcy. Przez większość tego okresu Daniel Castelani, trener kadry poszukiwał młodzieży, która w nadchodzącym czasie mogłaby zastąpić siatkarzy, którzy prowadzą naszą reprezentację od lat. Tym sposobem selekcjoner odnalazł m.in. Bartosza Kurka, siatkarza młodego pokolenia, który reprezentuje barwy GKS Bełchatów. Młodzian rewelacyjnie wszedł w drużyne i stał sie jej gwiazdą. Polska na dzień dzisiejszy jest po trzech doskonałych meczach. Polacy zaskoczyli już w pierwszym spotkaniu, w którym to pokonaliśmy Francję 3:1. Nie był to mecz wspaniały, ale najważniejsze, że nasi reprezentanci odnieśli w nim sukces. Sytuacja podobnie wyglądała w przypadku spotkania z Niemcami, którego wszyscy się obawialiśmy. Polacy pokonali zachodnich sąsiadów w podobnym stosunku jak francuzów, a w ostatnim secie zdeklasowali rywali oddając im zaledwie 14 punktów. Co ciekawe obecnym trenerem Niemiec jest poprzedni trener reprezentacji Polski. Trzecim przeciwnikiem Polaków w rozgrywkach grupowych była Turcja. Turcy nie stawili wielkiego oporu. Mecz rozgrywany w miejscowości Antalya zakończył sie po kilkudziesięciu minutach, a Polska w wielkim stylu wyszła z grupy. W nadchodzących dniach nasi reprezentanci walczyc będą o Mistrzostwo Europy, a piłkarze będą próbowali wykorzystac ostatnią szansę na awans do Mistrzostw Świata. Cele tak rozległe, ale wciąż to piłka nożna jest najbardziej w Polsce cenionym sportem. Miejmy nadzieję, że dzięki sukcesom naszej siatkarskiej kadry sytuacja ta diametralnie się zmieni.


---

Monastir * Port el Kantaoui



Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

sobota, 12 września 2009

RPA

Polska piłka na aucie


Autorem artykułu jest Sławek Oduliński




To, że polska piłka nożna stoi nad przepaścią widzielismy już od jakiegoś czasu. Czekalismy z nadziejami na mecze wielkiej szansy z Irlandią i Słowenią, które miały być początkiem nie łatwej drogi na mundial do słonecznej Afryki. Okazały się jednak droga bez powrotu na samo dno.

Najpierw w słabym stylu remis z Irlandią (1:1) w Chorzowie i zawód ponad 40 tyś. kibiców. Później kompromitacja i porażka po meczu bez walki ze Słowenią (0:3) i wszytko jasne. Na najblizszych mistrzostwach świata w piłce nożnej w RPA zabraknie polskiej reprezentacji. Tak słabo grającej Naszej drużyny jak w obecnych eliminacjach nie widzieliśmy od dawna. Nie ma elementu gry w ktorym można doszukiwać sie pozytywów. Bramkarze popelniają błędy, obrońcy ustepują szybkością, pomocnicy nie celne podają, a napastnicy są nie skuteczni. Na dodatek trener wdaje się w prywatną wojne z zarządem PZPN-u, a prezes myli kompetencje i najchętniej to sam decydowałby kogo powoływac. Nic tylko siąść i płakać.


Pytanie kogo za te nie udane eliminację winić? Wydaje mi się że wina leży po cześci w piłkarzach, trenerze i samym Związku. Benhaker jak wiemy był zatrudniony przez poprzedniego prezesa PZPN-u, Michała Listkiewicza. Nowy prezes, grzegorz Lato wraz ze swoimi współpracownikami jak, np. Antonim Piechniczkiem są zwolennikami polskiekj myśli trenerskiej, z tąd od samego początku z holendrem nie było im po drodze. W konsekwencji Benhaker zaczął ubliżać Piechniczkowi i na odwrót, a Lato nie mógł nic zrobić bo trener naszej kadry miał kontrakt nie do ruszenia. Zerwanie go naraziło by PZPN na stratę dużej kwoty z tytułu odszkodowania. Mimo wzajemnych publicznych przeprosin, relacje na lini trener - Zwiazek dalej były napięte.Co do wyboru samych piłkarzy to według mojej opini Benhaker chciał pograć na nosie Zwiazkowi i pokazać do kogo należy ostatnie zdanie. Z tąd chyba konsekwente przywiązanie do starych "słabych" nazwisk. Piszę słabych, bo skoro Krzynówke wchodzi na koncówki, Lewandowski nie gra, Smolarek szuka klubu, Obraniak poza składem negocjując kontrakt, Rogger dopiero podpisał nowy, a Brożek - gwiazda tylko w naszej lidze , to w jaki sposób piłkarzami bez formy mozna grać na "international level" o sóneczną Afrykę? Czy nie mozna było powołać lepszych, w lepszej dyspozycji? A może ich rzeczywiście nie ma? A z koro nie ma to coś nie tak ze systemem szkolenia młodych za który odpowiada Związek. I tu koło się zamyka.Suma sumarum, Benhaker utracił posadę.polska piłka dotknęła dna, a odbić sie od niego będzie próbował nieznany jeszcze nastepca.Przed nami okres 2 lat budowy drużyny na Euro 2012, którego jestesmy gospodarzami. Przez ten okres nie gramy meczu o punkty. Ciężko bedzie zbudować w takich okolicznościach silną drużynę. To będzie życiowa misja dla tego następcy, który rozliczony z niej zostanie w 2012 roku, tylko czy na plus?


---

S.O.



Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Profesjonaliści grają do końca

eliminacje nie sa jeszcze przegrane
co będzie jak Słowacy wygrają ze Sloweńcami?
otworzy sie wtedy szansa na awans do baraży

a nasi zamiast skoncentrować się na dwóch najbliższych meczach wpadli w panike.
Profesjonaliści graja do końca bo nigdy nie wiadomo jakie będą wyniki innych meczów
poddanie się już teraz jest najzwyklejszą głupotą
Trzeba wszystko zrobić żeby wygrać najblizszy mecz z Czechami przynajmniej dla kibiców nawet gdy nic ta wygrana już nie da.
Dopóki piłka w grze... jak mawiał Jan Ciszewski.

Ale żeby się udało cokolwiek zdziałać jeszcze w tych eliminacjach koniecznie z reprezentacji trzeba usunąć Boruca, który się już tak skompromitowal że nie powinien więcej dostać szansy na gre w reprezentacji. Po towarzyskim meczu z Ukrainą Leo usunąl go z reprezentacji za pijaństwo i niestety dal mu drugą szansę.
Co zrobil Boruc z tą szansą każdy mógl zobaczyć.
Ktos kto pije alkohol na zgrupowaniach reprezentacji nie powinien mieć szansy gry, bo pijak jest czlowiekiem bez zasad i jemu nie zależy na niczym skoro nie potrafi zachować wlasnej godnosci to co dopiero zachowanie godnosci reprezentanta.

piątek, 11 września 2009

Dlaczego Smuda nie zostanie trenerem kadry?

bo nie jest w tym listkiewiczowskim układzie
więc mógłby brykać jak Leo a to naszym działaczom nie jest na ręke
Nie łudźmy się że w tym kraju liczy się fachowość ale niestety ciągle decydują układy.
Leo miał być parawanem dla machlojek i korupcji działaczy ale ciągle im coś wytykał
i w końcu go zaszczuli.
a zaszczuty człowiek nawet jakby był najlepszym fachowcem nie będzie wstanie pracować i Leo nie mógł w takim układzie wytrzymać bo nim ciągle poniewierali i wkońcu go dostali jak stado kundli rasowego psa.

Bilans Leo

nie odnieśliśmy żadnego sukcesu w piłce - nie zbudował przez trzy lata drużyny która mogła by grać na europejskim poziomie
a co gorsza zaczynamy przegrywać z drużynami, które nie miały z nami szans
Reprezentacja za jego kadencji stała się zlepkiem nieudaczników niepotrafiących nawet wymienić pare podań między sobą a co dopiero stworzyć sytuacje podbramkową
Jednak niestety PZPN zamiast zastąpić Leo lepszym od niego trenerem, przecież cały czas byl kandydat na jego miesce i co sie okazuje? Majewski?
ma być trenerem na dwa mecze, czyli co totalna kpina,
Więc po co bylo wywalać Leo skoro nie ma na jego miejsce trenera?
Biedule pilkarze teraz to dostaną po pieć zero z Czechami i Slowacją.

środa, 9 września 2009

Boruc zgniłe jajo

Przez kogo nie zagramy w Afryce?
W 90 procentach przez Boruca. Jego nonszalancja i lekceważące podejście do gry w reprezentacji pozbawiło nas złudzeń. To co zrobił w przegranym meczu ze Słowakami przekreślało go całkowicie w dalszej grze w reprezentacji. Jednak Leo wystawił go na Irlandie? dlaczego? po co? i tam to się dopiero skompromitował nie trafił w piłkę jak pięcioletnie dziecko i co? mało? jeszcze? i takiemu pozwolić założyć biało- czerwoną koszulkę? na ostanie i decydujące mecze?. Niewystarczająca jeszcze kompromitacja?
Jednak Leo go dalej wystawia...z Irlandią puszcza między nogami, a ze Słowenią puszcza wszystko co leci w światło bramki, dostajemy trzy zero i żegnamy się z Mundialem w RPA.
Leo niestety popełnił bląd pozwalając Borucowi do końca się skompromitować. Jeżeli coś się zepsuje trzeba to usunąć ze spiżarni bo zaśmierdzi pozostałą żywność i tak się stało z reprezentacją nie usuniecie jednego zgniłego jaja spowodowało że cała reprezentacja stała się zgniłymi jajami. A na koniec najbardziej zgniłym jajem jest oczywiście Leo i to on będzie musiał odejść a nie Boruc. Bo przecież bramkarz nie wygrywa meczu, ale jeżeli popełnia takie błędy to podcina skrzydła całemu zespołowi. Reprezentacja od przegranego meczu ze Słowakami już się nie podniosła a dopomógł jej w tym Boruc, który konsekwentnie popełniał kolejne błędy. Zwycięstwo w meczu zaczyna się od obrony, a jeżeli nie ma dobrego bramkarza to nawet najlepsi obrońcy nic nie zrobią.
Jeżeli następny trener znowu go powoła choćby, do składu, to na Euro 2012 będzie równie źle jak na poprzednim a zostało nam już tylko Euro 2012 i nic więcej.
Selekcja to jest to co kazdy trener musi robić. Jeżeli pilkarz nie gra to nie należy mu dawać kolejnych szans, trzeba szukać innego na jego miejsce. Mamy w najlepszych klubach europejskich bramkarzy, ale nie grają, wiec należy szukać innych, powolywanie kogos tylko dlatego że jest rezerwowym w Arsenalu czy Menchesterze też nie ma sensu. Reprezentacja zlozona z rezerwowych oraz kompromitujacego się co chwile bramkarza okazala się niewypalem z opóźnionym zaplonem. Trzeba doceniać tych co grają choćby w polskich klubach a nie zapatrywać się na rezerwych z zgranicznych klubów, bo rezerwowago stać co najwyżej na dwadziescia minut gry, potem opada z sil i jest tylko statystą.

wtorek, 8 września 2009

O nim

To piłkarz, który gra na całą drużynę, który świetnie potrafi czytać grę. Mało kto ma umiejętność tak nieobliczalnego, dokładnego i prostopadłego podania. W Mediolanie tego nie widać. Piłkarz co prawda uczestniczy w meczach, stara się, ale to wszystko co prezentuje nie jest jakieś efektywne i efektowne. Gdzie jest to czucie rytmu? Gdzie ta samba?

Gdzie on jest?


Autorem artykułu jest Szymon Kurek




Myśląc o tym piłkarzu do głowy przychodzi mi mnóstwo pytań. Co się stało? Dlaczego? Kiedy wróci? Czasem odpowiedź jest już na wyciągnięcie ręki... by po chwili znów się oddalić. Znam takich, którzy ciągle mocno wierzą w jego wielki powrót ale i takich, dla których Brazylijczyk już na zawsze "odszedł".
Myśląc o tym piłkarzu do głowy przychodzi mi mnóstwo pytań. Co się stało? Dlaczego? Kiedy wróci? Czasem odpowiedź jest już na wyciągnięcie ręki... by po chwili znów się oddalić. Znam takich, którzy ciągle mocno wierzą w jego wielki powrót ale i takich, dla których Brazylijczyk już na zawsze "odszedł".

Jest 31 sierpnia 2008 roku. Mecz Bologna - AC Milan. W barwach Rossonerich debiutuje jedna z największych gwiazd piłki nożnej - Ronaldinho. Debiut niezbyt udany gdyż Milan przegrywa 2-1. Mijają dni, miesiące. "Roni" co prawda gra nieźle, strzela bramki, ale na boisku jest tak na prawdę cieniem samego siebie. Jego drużyna odpada w Pucharze UEFA, a w pewnym momencie przestaje liczyć się w walce o mistrzostwo Włoch. Przed sezonem 08/09 eksperci twierdzili, że zmiana otoczenia, stylu i kultury gry dobrze mu zrobią. Czy tak się jednak stało? Sami przyznajcie, że chyba raczej nie.


Dlaczego tak się dzieję? Dlaczego tak jest? Przecież Ronaldinho nie jest zwykłym indywidualistą o genialnej technice,
na którego gra cała drużyna. To piłkarz, który gra na całą drużynę, który świetnie potrafi czytać grę. Mało kto ma umiejętność tak nieobliczalnego, dokładnego i prostopadłego podania. W Mediolanie tego nie widać. Piłkarz co prawda uczestniczy w meczach, stara się, ale to wszystko co prezentuje nie jest jakieś efektywne i efektowne. Gdzie jest to czucie rytmu? Gdzie ta samba? Już nie wspominam o cudownych bramkach, jak np. o tej z meczu LM z Chelsea gdzie Brazylijczyk kopną do siatki praktycznie stojąc w miejscu albo o golu z przewrotki ze starcia z Villarealem.


W liczbach wszystko wygląda dobrze. Do końca ubiegłego sezonu Ronaldinho wystąpił w 29 spotkaniach, strzelając 10 bramek. Można spotkać się z opiniami, że to przecież bardzo dobry wynik i, że każdy klub, na początku sezonu wziąłby bilans takiego piłkarza w ciemno. Ale "Roni" to nie jest gra liczb. To żywy, namacalny football. To piękno gry, styl, klasa mistrza, bramki, które mają po kilka milionów odtworzeń na YouTube. Zgodzam się, Ronaldinho gra
dobrze, i pewnie niektórzy z was będą mieli pretensję, że się go czepiam, ale mnie ten piłkarz przyzwyczaił do słowa GENIALNIE.


Na koniec dodam tylko, że w tym poście nie szukałem recepty na "uleczenie" tego gracza. Nie szukałem problemu, przyczyny. Wpis jest moją osobistą masą przemyśleń na temat tego, że brakuje mi tego piłkarza.


---
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 7 września 2009

Nie zwalniałbym Leo

dlaczego?
bo to nie jego wina że mamy takich pazernych na kase kopaczy, jak już któregoś Leo wyciągnął z polskiej ligi do reprezentacji to odrazu gosciowi uderza woda do mózgu i podpisuje kontrakt z zagranicznym klubem i co? grzeje ławe.
Który z tych którzy wyjechali zrobił kariere? żaden.
A gdyby zostali w kraju i grali dalej być może reprezentacja by na tym nie ucierpiała, a kluby kto wie może wreszcie dostałyby się do rozgrywek grupowych.
Matusiak? największy zmarnowany talent.
Murawski? zamiast walczyć z Lechem o Lige europejska grzeje ruskim ławe.
Co sie stało z Żurawkim?
Co sie stało z Szymkowiakiem?
i wielu mozna by tak wymieniać nie zrobili kariery a oslabili klub w którym grali.
Jeżeli nasi sa tak slabymi kopaczami, że nie ma dla nich miejsca w europejskich klubowych drużynach to niech grają w polskiej lidze i niech sie uczą, bo co z tego że ich wypatrzą menagerowie zachodnich klubów tylko dlatego że ich Leo powolal do reprezentacji skoro nie potrafią wygrac rywalizacji i nie grają.
Pazernosć Pazernosć i jeszcze raz pazernosć.

sobota, 5 września 2009

Koszulki

Którakolwiek drużyna zmierzyła się z zespołami grającymi w strojach Kappa (AS Roma, Werder Brema, Tottenham i inne) czy swego czasu Puma (Lazio Rzym czy reprezentacja Polski) miała mocno zdziwione miny próbując... szarpać rywali za koszulkę.

Koszulki piłkarskie a postawa drużyny


Autorem artykułu jest Andrzej Piłkarski




W niniejszym artykule spróbujemy choć trochę zaprzeczyć popularnej tezie "stroje nie grają". Co prawda faktycznie ważniejsze jest kto gra niż w co jest ubrany, natomiast strój piłkarza może mieć również niebagatelne znaczenie.

Ceny profesjonalnych strojów piłkarskich mogą przyprawiać o zawrót głowy. Nowe kolekcje, ich kolorystyka oraz zastosowane technologie powodują także czasem odruch stukania się przez piłkarskich fanów w czoło. "Po co im te nowe koszulki - nie nauczą się w nich przecież nagle grać" - może i nie, ale...


Którakolwiek drużyna zmierzyła się z zespołami grającymi w strojach Kappa (AS Roma, Werder Brema, Tottenham i inne) czy swego czasu Puma (Lazio Rzym czy reprezentacja Polski) miała mocno zdziwione miny próbując... szarpać rywali za koszulkę. Unikalna technologia "przyklejała" piłkarski trykot do ciała zawodnika. Elastyczny materiał bardzo utrudniał złapanie za strój czy inne niedozwolone próby powstrzymywania atakujących bramkę przeciwników.


Nie były to oczywiście zwykłe koszulki piłkarskie. Zastosowane połączenia poliestru i elastyny dały tę wyjątkową cechę materiału. Fakt, nie pomogło to zawodnikom strzelać bramek, natomiast ilu fauli udało się uniknąć? Do tej pory nie powstały jeszcze statystyki w tym zakresie.


Co ciekawe, inni piłkarscy potentaci - Adidas i Nike - nie idą w tym kierunku. Nie starają się za wszelką cenę skonstruować koszulek przylegajacych do ciała. Stawiają na maksymalną przewiewność stroju czy jego walory utrzymujące optymalną temperaturę ciała zawodnika. Zawodnicy Realu Madryt czy Barcelony już od dawna rywalizują w superlekkich koszulkach wykonanych w technologii ClimaCool oraz DriFIT i przy ich znakomitym przygotowaniu fizycznym ewidentnie widać, że koszulki im... nie przeszkadzają.

Dokładnie tak - nie przeszkadzają. Kto kiedykolwiek włożył na siebie grubą poliestrową koszulkę za kilkanaście złotych i spróbował się w niej przebiec wie o czym mowa. Dlatego też profesjonalny sklep piłkarski, a coraz częściej również takie miejsca jak sklep kibica wyposażone są nie tylko w czapki i szaliki - ale przede wszystkim w markowe, najwyższej jakości stroje przeznaczone dla profesjonalistów, ale nie zabronione amatorom!

Warto samemu spróbować - i dopiero wtedy wydawać opinie.


---
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Ronaldinho

Ponad pół roku temu, przeglądając serwisy o tematyce sportowej, a konkretnie tyczące się piłki nożnej, można było zauważyć aktualności odnoszące się do nadwagi Ronaldinho. Na jednych portalach pisano, że jest on na tyle gruby jak na profesjonalnego piłkarza, iż nie ma szansa, żeby wciąż grać na wysokim poziomie. Na innych natomiast, nie skazywano z góry tego wspaniałego zawodnika na porażkę, tylko zastanawiano się czy np.: jeśli zastosuje on odchudzanie, to czy to pozwoli mu powrócić do świetnej (niegdyś) formy.
Takie same dylematy mieli widocznie włodarze z Mediolanu, gdyż ogłosili „piłkarskiemu światu”, że zamierzają zastosować na Ronaldinho różne diety odchudzające. Miało to nastąpić w okresie przygotowawczym, który właśnie dobiegł końca, więc tym bardziej jestem ciekaw czy efekty będą takie jakich oczekują właściciele, a także oczywiście fanatyczni kibice AC Milan.
Szybkiego powrotu do formy jaką prezentował jeszcze za czasów gry w FC Barcelona (oprócz ostatnich miesięcy tamtejszego pobytu, gdy przykładał większą uwagę do nocnych imprez niż do grania w piłkę) życzy sobie ogromna ilość osób…. i nie ma co się temu co dziwić.
Jest to bardzo ważne dla samego klubu, który po kilku latach posuchy, pragnie jak najszybciej powrócić na szczyt, włączyć się do walki o najwyższe trofea (mistrzostwo Włoch, a przede wszystkim Ligi Mistrzów). Po odejściu Kaki do Realu Madryt jest to tym bardziej koniecznie, gdyż Milanowi brakuje obecnie kreatywnego lidera z prawdziwego zdarzenia.
Ważne dla klubu jest także to, że sam jeden Ronaldinho pomaga wydatnie „nakręcać” marketing klubu. Gdy jest bez formy i nie występuję w najważniejszych meczach to kibice powoli zaczynają o nim zapominać. Ale gdy na boisku „czaruje z piłką” i ośmiesza obrońców drużyn przeciwnych wtedy nie ma chyba na stadionie osoby, która nie skandowała by jego imienia (a raczej pseudonimu). A popularność jednoznacznie przekłada się na wzrost sprzedaży koszulek, pamiątek klubowych.
Także sam obecny okres jest wręcz idealny dla „Ronniego” na powrót do formy. Bo jak już wspomniałem, po sprzedaży znakomitego Kaki do Hiszpanii nie ma komu wypełnić po nim luki na środku pomocy AC Milanu. Kibice chcą jak najszybciej zapomnieć o bólu jaki sprawił im ten transfer, więc reaktywacja Ronaldinho byłaby w tej chwili jak najbardziej pożądana.
I nie piszę tego jako kibic mediolańskiego klubu, tylko jako przeciętny kibic, który chce oglądać na boiskach mnóstwo pięknych akcji, cudnych sztuczek technicznych i generalnie dużo znakomitych piłkarskich spektaklów.
A pamiętając o tym co Ronaldinho potrafił „zrobić z piłką” i jak zachwycał pięknymi zagraniami, tym bardziej liczę na jego wyjście z kryzysu w obecnym sezonie 2009/2010

niedziela, 23 sierpnia 2009

Manchester United

Manchester United – wciąż na szczycie, nawet bez Cristiano Ronaldo?

Manchester United to grająca najlepszy futbol na ziemi piłkarska drużyna. Zawodników tego klubu nazywa się „Red Devils” (czerwone diabły) bo są oni jak z piekła rodem, grają piekielnie dobrze.
Wystarczy tych słów wychwalających pod niebiosa drużynę piłkarską. Nie będę pisał, że jest ona powszechnie uznawana za najlepszą drużynę jak to zrobił użytkownik o pseudonimie „mail”, zapewne będący wielkim fanem Realu Madryt. Bo jak wiele jest fanów na świecie, tak wiele jest różnych opinii odnośnie drużyn. Każdy kibic w dyskusji z innymi kibicami broni swojej drużyny i nie da powiedzieć o niej złego słowa. Nawet fan np.: V ligowego zespołu Szombierki Bytom zawsze będzie starał się wypowiadać o swojej drużynie co najmniej pochlebnie. I to wszystko rozumiem. Ale nie rozumiem czemu ktoś zaczyna artykuł o stwierdzeń nigdy nie potwierdzonych, że jego drużyna to jak powszechnie wiadomo – wg tej osoby - kosmiczna drużyna. Nie będę starał się polemizować czy ta drużyna faktycznie jest najlepsza czy nie lub czy inna drużyna jest gorsza lub nie.
Ale tylko napiszę, że po prostu jestem ciekaw nowego sezonu i jak podczas niego poradzi sobie Manchester United bez swojej największej gwiazdy czyli Cristiano Ronaldo, sprzedanej de facto do wspomnianego Realu. Ostatnie sezony to sezony pełne sukcesów dla „Czerwonych Diabłów”. Zdobyli po raz trzeci z rzędu mistrzostwo najsilniejszej (rok w rok 75% drużyn w półfinałach pochodziło z Premier League) ligi świata, 2 razy dotarli do finału Ligi Mistrzów – raz ją zdobywając! Wygrali oprócz tego jeszcze kilka pomniejszych pucharów (Puchary Anglii, Puchar Ligi Angielskiej). Do tego wszystkiego w wydatnym stopniu przyczynił się Cristiano Ronaldo, strzelając mnóstwo bramek i zaliczając przy tym nie mniejszą ilość cennych asyst.
Dlatego jestem bardzo ciekaw czy po jego sprzedaży, uda się trenerowi MU, Alexowi Fergusonowi zapełnić lukę po tym nietuzinkowym piłkarzu. Tym bardziej, że nie zrobił on żadnego spektakularnego transferu - nabycie Antonio Valencii i rekonwalescenta Michaela Owena nie powalają. Zwracając uwagę na to, że niektórzy piłkarze Manchesteru są u schyłku karier (Giggs, Scholes, Neville) tym bardziej można mieć obawy związane z odniesieniem podobnych sukcesów jak w latach ostatnich.
Ciężko jest mi przewidywać, zważając na takie okoliczności, jak będzie wyglądać gra Manchesteru United w obecnym sezonie, ale wiem jedno. Od zawsze gra MU opierała się na grze zespołowej i wielkim duchu walki, zaszczepionym w każdym zawodniku tej drużyny. Nigdy tak do końca o sile „Red Devils” nie stanowiły pojedyncze „gwiazdy”, nigdy nie było sytuacji, że gdy zabrakło najważniejszych piłkarzy (np.: kontuzje) to Manchester United tracił swoją moc w takim stopniu, że nie mógł walczyć z najlepszymi jak równy z równym. Takie właśnie spojrzenie na tą drużynę, którą nie ukrywam, że bardzo lubię i szanuję, podtrzymuje mnie na duchu i daje wierzyć, iż wciąż będziemy mogli podziwiać np.: w nadchodzącej Lidze Mistrzów, drużynę spragnioną sukcesów i….zdolną ich dokonać!

Autor: Maciej Rybusiewicz aka Ryba
http://www.webshock.com.pl/manchester-united-%e2%80%93-wciaz-na-szczycie-nawet-bez-cristiano-ronaldo/

środa, 19 sierpnia 2009

Łzy Carycy

Zobaczyć łzy Isimbajewej – bezcenne.
Historia jak z bajki o zającu i żółwiu.
Zając się wyśmiewał z żółwia, że jest taki powolny, końcu żołw mu powiedział, że jak zechce to go prześcignie na sto metrów, strasznie ta zuchwałość rozśmieszyła zająca. Wszystkie zwierzęta się zebrały na stadionie, aby zobaczyć te niezwykłe zawody. Padł strzał i rozpoczął się bieg, zając zamiast biec do mety postanowił upokorzyć żółwia i położył się na linii startu i tak sobie pomyślał że nawet gdy żółw będzie metr przed metą to i tak go prześcignie. Zając sobie leży i rozdaje uśmiechy na prawo i lewo a biedula żółwik idzie, idzie, idzie, a zając dalej leży…
To samo się wydarzyło w skoku o tyczce na mistrzostwach świata w 2009 r. w Berlinie. Jelena Isimbajewa dwukrotna mistrzyni świata, dwukrotna mistrzyni olimpijska, przyszła na stadion wraz z kilkunastoma tyczkarkami, aby odbyć konkurs o mistrzostwo świata w skoku o tyczce. Jej rekord świata wynosi ponad 5 m, a pozostałe tyczkarski maja rekordy życiowe o jakieś 30 - 40cm mniejsze. Więc teoretycznie nie mogą Isimbajewej podskoczyć, mało tego Caryca tyczki, bo tak na nią mówią w Rosji ma tak wielką przewagę nad innymi tyczkarzami, że należą się jej trzy pierwsze miejsca na podium i właściwie każda tyczkarka stojąc na podium koło Isimbajewej czuje się nieswojo, bo Isimbajewa zwykle kończy ważne zawody pobiciem kolejnego rekordu świata a wynik drugiej czy trzeciej tyczkarski to zawsze kilkadziesiąt centymetrów mniej. Z innej bajki Jelena to piękna łabędzica tyczki latająca zwinnie nad poprzeczką nieważne jak wysoko powieszoną a pozostałe tyczkarki to po prostu brzydkie i nieporadne kaczuszki mające poważne problemy żeby zaliczyć jakąś wysokość.
Isimbajewa weszła na stadion i ani w głowie jej skakanie, położyła się na błękitnym tartanie i leży, nawet nie chce jej się patrzeć jak rywalki się mordują próbując bezskutecznie zaliczać kolejne wysokości i po kolei odpadają z zawodów. Isimbajewa świadoma swej mocy poczekała aż prawie wszystkie odpadły. Jest wysokość 4,75 m Isimbajewa się leniwie podniosła z tartanu, wzięła tyczkę w dłoń i postanowiła skoczyć tak dla relaksu żeby trochę rozruszać kości…
Isimbajewa rozpoczęła rozbieg założyła tyczkę i jest nad poprzeczka, ale jakimś trafem poprzeczka leci w dół razem z Isimbajewą, nie zaliczyła wysokości. Ponieważ jakaś Polka jakimś cudem zaliczyła tę wysokość w pierwszej próbie, przeniosła drugi skok na 4,80 m i położyła się na niebieskim tartanie. Wysokości 4,80 m nie zaliczyła oczywiście żadna Polka.
Isimbajewa wstała, wzięła tyczkę i zaczęła się koncentrować do drugiego skoku, rozbieg odbicie i znowu poprzeczka spada w dół z Isimbajewą. Na twarzy Isimbajewej pojawiło się zdziwienie a potem niepokój położyła się na tartanie i zakryła kocem całą swoją sylwetkę. Drugiej próby znowu nie zaliczyła jedyna Polka, która pozostała w konkursie. Przed Isimbajewą ostatnia próba, wzięła z ogromnym niepokojem tyczkę, która zaczęła jej ciążyć niczym kamień uwiązany u szyi, odprawiła swoja tajemną ceremonię i ruszyła do ostatniego skoku, dobiegła założyła tyczkę i…ku rozpaczy całej Rosji poprzeczka spada w dół razem z Isimbajewą. Koniec, The End, Aufwiedersehen, Spasiba Caryca, stadion zamilkł, Isimbajewa skryła twarz w dłoniach i ogromne łzy rozpaczy zaczęły jej spływać po policzkach.
Nowa mistrzyni świata Anna Rogowska wzięła Polską flagę i zaczęła rundę honorową dookoła stadionu, i wraz z Moniką Pyrek, która została wicemistrzynią świata zaczęły świętować swoje niezwykłe zwycięstwo nad Carycą. Tak oto bajka stała się rzeczywistością.

piątek, 14 sierpnia 2009

Zagłębie sosnowiec

Czterokrotny zdobywca Pucharu polski znika z piłkarskiej mapy świata. Kibice zostają, znajdują się ludzie, którym zależy. Czerwono - zielono - biali znowu żyją. Następnie piętnaście lat wspinaczki Sosnowiczan do ekstraklasy, wreszcie jest upragniona pierwsza liga, powiedzieć można elita. Jednak zostaje niesmak, przyczyną tego jest afera korupcyjna oraz widmo degradacji. Degradacja następuje i to o dwie klasy rozgrywkowe. W klubie wiele mówi się, że powrót na zaplecze ekstraklasy będzie szybki i „z kopytem”. Tak się jednak nie dzieje. Dlaczego? Spróbujmy się przyjrzeć obecnej sytuacji Zagłębia i odpowiedzieć na to pytanie.


Krzysztof Szatan twierdząc, że jest wielkim zbawcą Zagłębia przejmuje klub, w którym wszystko jest poukładane od A do Z. Jedynym mankamentem jest afera korupcyjna, której skutki wiszą nad klubem. Jednak nie tylko Zagłębie jest w nią robi zamieszane. Klub z siedmio milionowym budżetem w ekstraklasie nie robi żadnych spektakularnych transferów. Jedyni piłkarze którzy dołączają do Zagłębia to piłkarze z wolnymi kartami lub wypożyczeni. Następuje głośny spadek do trzeciej ligi, która w tym samym sezonie zmienia nazwę na ligę drugą - grupę zachodnią. Wydaje się, że szybki awans jest kwestią jednego sezonu bo przecież zostały pieniądze z ekstraklasy. Dodatkowo Pan Szatan powinien troszkę grosza dołożyć w końcu po to kupił Zagłębie. Zresztą słowo „kupił” jest mocno przesadzone bo zapłacił za klub jedynie symboliczną złotówkę. Początkowo nowy zespół, którego trzon tworzą pierwszo ligowcy oraz paru nowych zawodników wygrywa. Problem pojawia się jednak bardzo szybko, tym problemem jest nieumiejętność zdobywania goli i strata punktów u siebie ze słabiutkim Chemikiem Police. Irytujące również jest to, że klub nie chciał wyłożyć czterech tysięcy złotych na apelacje w sprawie usunięcia czterech punktów minusowych. I tak po porażkach na Ludowym i zwycięstwach na wyjeździe Zagłębie zajmuje siódmą pozycje po rundzie jesiennej. Podczas tej rundy na stanowisku trenera nastąpiła zmiana. Piotr Pierścionek podał się do dymisji po meczu z Gawin w Królewskiej Woli przegrany 4:5. Zastąpił go Miroslav Copjak, który nakazywał defensywny styl gry jednak w przypadku Zagłębia sprawdziło się to. W trakcie przerwy zimowej kibice zostali zaskoczeni. Ni z tego ni z owego trenerem został Janusz Kudyba, który wyprowadził wcześniej wspomnianego Gawina na pozycję lidera. Wizerunek trenera z laptopem w garniturze, który obiecywał cuda zadziałał pozytywnie na kibiców. No to jeszcze pół roku i 1 liga wita, mówiono w klubie oraz wśród kibiców. Trener Kudyba ściągnął kilku zawodników z rozwiązanego Gawina oraz dołączyli zawodnicy tacy jak Socha czy Filipowicz mający wzmocnić linię ataku. Jak się okazało to własnie napastnicy stali się gwoździem do trumny dal Kudyby. Z obiecanego awansu zrobiła się walka o utrzymanie. W klubie atmosfera znacznie się pogorszyła, natomiast na stanowisko trenera wrócił Piotr Pierścionek. Zagłębie po powrocie Pierścionka grało w kratkę wygrywając z liderem i przegrywając z drużynami z dolnej części tabeli. Piłkarze sprawiali wrażenie ociężałych, wielu twierdzi, że byli zbyt leniwi żeby biegać za piłką a na pewno brakowało im serca do walki. W ten oto sposób wielki klub z ponad stu letnią tradycją sięgnął dna. Pan właściciel zaczął marudzić, że opuści Zagłębie, które jak się okazało zadłużył. Twierdził, że wszystkiemu winne jest miasto oraz kibice. Trzeba sobie zadać pytanie, gdzie jest te siedem milionów złotych z czasu ekstraklasy? Co się stało, że poukładany klub, który miał być Manchesterem United nowej drugiej ligi spadł tak nisko? Dlaczego działacze MOSiRu remontując stadion zafundowali kibicom wiatę rodem z przystanków autobusowych z lat PRL’u, dlaczego nie znają barw klubu?

Jak jest obecnie? Niewiele się zmieniło, pozytywem jest powrót Lachowskiego, który mimo zamieszania w aferę korupcyjną pokazał ze Zagłębie ma w sercu. Minusem natomiast niemożność przejęcia części akcji klubu przez miasto. Ponieważ w całej Polsce jest to możliwe jedynie w Sosnowcu obowiązuje inne prawo. Twierdzi się, że Wisła która będzie wynajmować Stadion Ludowy i jej pieniądze będą zbawieniem dla budżetu Zagłębia. Zastanowić się jednak trzeba czy potrzebni są nożownicy oraz „wielka” Wiślacka piłka w świątyni Zagłębiaków. Czy te pieniądze naprawdę zostaną przeznaczone na działanie klubu czy jednak zostaną zaprzepaszczone? W obecnej sytuacji wielu uważa, że Zagłębie tak jak w latach 90-tych powinno upaść na sam dół spaść do V ligi i zacząć od zera, byleby z klubu odszedł Szatan. Pytanie tylko czy ten klub skazany jest na ciągłe upadki aby wreszcie było normalnie? Chyba kibice zasłużyli na to, żeby zobaczyć prawdziwe Zagłębie na należnym mu miejscu, bo co zrobią młodzi widząc taki stan? Odpowiedź niestety jest jedna udadzą się na stadion Ernesta Pohla lub wybiorą stadion przy Bukowej. Jest to smutna prawda, dlatego życzę wszystkim, którzy mają Zagłębie w sercu powrotu do dawnej świetności. Nie mowa tu o pucharach czy Lidze mistrzów, mowa tu o zwykłym powrocie do normalności
http://www.webshock.com.pl/problemy-zaglebia/