poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Ronaldinho

Ponad pół roku temu, przeglądając serwisy o tematyce sportowej, a konkretnie tyczące się piłki nożnej, można było zauważyć aktualności odnoszące się do nadwagi Ronaldinho. Na jednych portalach pisano, że jest on na tyle gruby jak na profesjonalnego piłkarza, iż nie ma szansa, żeby wciąż grać na wysokim poziomie. Na innych natomiast, nie skazywano z góry tego wspaniałego zawodnika na porażkę, tylko zastanawiano się czy np.: jeśli zastosuje on odchudzanie, to czy to pozwoli mu powrócić do świetnej (niegdyś) formy.
Takie same dylematy mieli widocznie włodarze z Mediolanu, gdyż ogłosili „piłkarskiemu światu”, że zamierzają zastosować na Ronaldinho różne diety odchudzające. Miało to nastąpić w okresie przygotowawczym, który właśnie dobiegł końca, więc tym bardziej jestem ciekaw czy efekty będą takie jakich oczekują właściciele, a także oczywiście fanatyczni kibice AC Milan.
Szybkiego powrotu do formy jaką prezentował jeszcze za czasów gry w FC Barcelona (oprócz ostatnich miesięcy tamtejszego pobytu, gdy przykładał większą uwagę do nocnych imprez niż do grania w piłkę) życzy sobie ogromna ilość osób…. i nie ma co się temu co dziwić.
Jest to bardzo ważne dla samego klubu, który po kilku latach posuchy, pragnie jak najszybciej powrócić na szczyt, włączyć się do walki o najwyższe trofea (mistrzostwo Włoch, a przede wszystkim Ligi Mistrzów). Po odejściu Kaki do Realu Madryt jest to tym bardziej koniecznie, gdyż Milanowi brakuje obecnie kreatywnego lidera z prawdziwego zdarzenia.
Ważne dla klubu jest także to, że sam jeden Ronaldinho pomaga wydatnie „nakręcać” marketing klubu. Gdy jest bez formy i nie występuję w najważniejszych meczach to kibice powoli zaczynają o nim zapominać. Ale gdy na boisku „czaruje z piłką” i ośmiesza obrońców drużyn przeciwnych wtedy nie ma chyba na stadionie osoby, która nie skandowała by jego imienia (a raczej pseudonimu). A popularność jednoznacznie przekłada się na wzrost sprzedaży koszulek, pamiątek klubowych.
Także sam obecny okres jest wręcz idealny dla „Ronniego” na powrót do formy. Bo jak już wspomniałem, po sprzedaży znakomitego Kaki do Hiszpanii nie ma komu wypełnić po nim luki na środku pomocy AC Milanu. Kibice chcą jak najszybciej zapomnieć o bólu jaki sprawił im ten transfer, więc reaktywacja Ronaldinho byłaby w tej chwili jak najbardziej pożądana.
I nie piszę tego jako kibic mediolańskiego klubu, tylko jako przeciętny kibic, który chce oglądać na boiskach mnóstwo pięknych akcji, cudnych sztuczek technicznych i generalnie dużo znakomitych piłkarskich spektaklów.
A pamiętając o tym co Ronaldinho potrafił „zrobić z piłką” i jak zachwycał pięknymi zagraniami, tym bardziej liczę na jego wyjście z kryzysu w obecnym sezonie 2009/2010

niedziela, 23 sierpnia 2009

Manchester United

Manchester United – wciąż na szczycie, nawet bez Cristiano Ronaldo?

Manchester United to grająca najlepszy futbol na ziemi piłkarska drużyna. Zawodników tego klubu nazywa się „Red Devils” (czerwone diabły) bo są oni jak z piekła rodem, grają piekielnie dobrze.
Wystarczy tych słów wychwalających pod niebiosa drużynę piłkarską. Nie będę pisał, że jest ona powszechnie uznawana za najlepszą drużynę jak to zrobił użytkownik o pseudonimie „mail”, zapewne będący wielkim fanem Realu Madryt. Bo jak wiele jest fanów na świecie, tak wiele jest różnych opinii odnośnie drużyn. Każdy kibic w dyskusji z innymi kibicami broni swojej drużyny i nie da powiedzieć o niej złego słowa. Nawet fan np.: V ligowego zespołu Szombierki Bytom zawsze będzie starał się wypowiadać o swojej drużynie co najmniej pochlebnie. I to wszystko rozumiem. Ale nie rozumiem czemu ktoś zaczyna artykuł o stwierdzeń nigdy nie potwierdzonych, że jego drużyna to jak powszechnie wiadomo – wg tej osoby - kosmiczna drużyna. Nie będę starał się polemizować czy ta drużyna faktycznie jest najlepsza czy nie lub czy inna drużyna jest gorsza lub nie.
Ale tylko napiszę, że po prostu jestem ciekaw nowego sezonu i jak podczas niego poradzi sobie Manchester United bez swojej największej gwiazdy czyli Cristiano Ronaldo, sprzedanej de facto do wspomnianego Realu. Ostatnie sezony to sezony pełne sukcesów dla „Czerwonych Diabłów”. Zdobyli po raz trzeci z rzędu mistrzostwo najsilniejszej (rok w rok 75% drużyn w półfinałach pochodziło z Premier League) ligi świata, 2 razy dotarli do finału Ligi Mistrzów – raz ją zdobywając! Wygrali oprócz tego jeszcze kilka pomniejszych pucharów (Puchary Anglii, Puchar Ligi Angielskiej). Do tego wszystkiego w wydatnym stopniu przyczynił się Cristiano Ronaldo, strzelając mnóstwo bramek i zaliczając przy tym nie mniejszą ilość cennych asyst.
Dlatego jestem bardzo ciekaw czy po jego sprzedaży, uda się trenerowi MU, Alexowi Fergusonowi zapełnić lukę po tym nietuzinkowym piłkarzu. Tym bardziej, że nie zrobił on żadnego spektakularnego transferu - nabycie Antonio Valencii i rekonwalescenta Michaela Owena nie powalają. Zwracając uwagę na to, że niektórzy piłkarze Manchesteru są u schyłku karier (Giggs, Scholes, Neville) tym bardziej można mieć obawy związane z odniesieniem podobnych sukcesów jak w latach ostatnich.
Ciężko jest mi przewidywać, zważając na takie okoliczności, jak będzie wyglądać gra Manchesteru United w obecnym sezonie, ale wiem jedno. Od zawsze gra MU opierała się na grze zespołowej i wielkim duchu walki, zaszczepionym w każdym zawodniku tej drużyny. Nigdy tak do końca o sile „Red Devils” nie stanowiły pojedyncze „gwiazdy”, nigdy nie było sytuacji, że gdy zabrakło najważniejszych piłkarzy (np.: kontuzje) to Manchester United tracił swoją moc w takim stopniu, że nie mógł walczyć z najlepszymi jak równy z równym. Takie właśnie spojrzenie na tą drużynę, którą nie ukrywam, że bardzo lubię i szanuję, podtrzymuje mnie na duchu i daje wierzyć, iż wciąż będziemy mogli podziwiać np.: w nadchodzącej Lidze Mistrzów, drużynę spragnioną sukcesów i….zdolną ich dokonać!

Autor: Maciej Rybusiewicz aka Ryba
http://www.webshock.com.pl/manchester-united-%e2%80%93-wciaz-na-szczycie-nawet-bez-cristiano-ronaldo/

środa, 19 sierpnia 2009

Łzy Carycy

Zobaczyć łzy Isimbajewej – bezcenne.
Historia jak z bajki o zającu i żółwiu.
Zając się wyśmiewał z żółwia, że jest taki powolny, końcu żołw mu powiedział, że jak zechce to go prześcignie na sto metrów, strasznie ta zuchwałość rozśmieszyła zająca. Wszystkie zwierzęta się zebrały na stadionie, aby zobaczyć te niezwykłe zawody. Padł strzał i rozpoczął się bieg, zając zamiast biec do mety postanowił upokorzyć żółwia i położył się na linii startu i tak sobie pomyślał że nawet gdy żółw będzie metr przed metą to i tak go prześcignie. Zając sobie leży i rozdaje uśmiechy na prawo i lewo a biedula żółwik idzie, idzie, idzie, a zając dalej leży…
To samo się wydarzyło w skoku o tyczce na mistrzostwach świata w 2009 r. w Berlinie. Jelena Isimbajewa dwukrotna mistrzyni świata, dwukrotna mistrzyni olimpijska, przyszła na stadion wraz z kilkunastoma tyczkarkami, aby odbyć konkurs o mistrzostwo świata w skoku o tyczce. Jej rekord świata wynosi ponad 5 m, a pozostałe tyczkarski maja rekordy życiowe o jakieś 30 - 40cm mniejsze. Więc teoretycznie nie mogą Isimbajewej podskoczyć, mało tego Caryca tyczki, bo tak na nią mówią w Rosji ma tak wielką przewagę nad innymi tyczkarzami, że należą się jej trzy pierwsze miejsca na podium i właściwie każda tyczkarka stojąc na podium koło Isimbajewej czuje się nieswojo, bo Isimbajewa zwykle kończy ważne zawody pobiciem kolejnego rekordu świata a wynik drugiej czy trzeciej tyczkarski to zawsze kilkadziesiąt centymetrów mniej. Z innej bajki Jelena to piękna łabędzica tyczki latająca zwinnie nad poprzeczką nieważne jak wysoko powieszoną a pozostałe tyczkarki to po prostu brzydkie i nieporadne kaczuszki mające poważne problemy żeby zaliczyć jakąś wysokość.
Isimbajewa weszła na stadion i ani w głowie jej skakanie, położyła się na błękitnym tartanie i leży, nawet nie chce jej się patrzeć jak rywalki się mordują próbując bezskutecznie zaliczać kolejne wysokości i po kolei odpadają z zawodów. Isimbajewa świadoma swej mocy poczekała aż prawie wszystkie odpadły. Jest wysokość 4,75 m Isimbajewa się leniwie podniosła z tartanu, wzięła tyczkę w dłoń i postanowiła skoczyć tak dla relaksu żeby trochę rozruszać kości…
Isimbajewa rozpoczęła rozbieg założyła tyczkę i jest nad poprzeczka, ale jakimś trafem poprzeczka leci w dół razem z Isimbajewą, nie zaliczyła wysokości. Ponieważ jakaś Polka jakimś cudem zaliczyła tę wysokość w pierwszej próbie, przeniosła drugi skok na 4,80 m i położyła się na niebieskim tartanie. Wysokości 4,80 m nie zaliczyła oczywiście żadna Polka.
Isimbajewa wstała, wzięła tyczkę i zaczęła się koncentrować do drugiego skoku, rozbieg odbicie i znowu poprzeczka spada w dół z Isimbajewą. Na twarzy Isimbajewej pojawiło się zdziwienie a potem niepokój położyła się na tartanie i zakryła kocem całą swoją sylwetkę. Drugiej próby znowu nie zaliczyła jedyna Polka, która pozostała w konkursie. Przed Isimbajewą ostatnia próba, wzięła z ogromnym niepokojem tyczkę, która zaczęła jej ciążyć niczym kamień uwiązany u szyi, odprawiła swoja tajemną ceremonię i ruszyła do ostatniego skoku, dobiegła założyła tyczkę i…ku rozpaczy całej Rosji poprzeczka spada w dół razem z Isimbajewą. Koniec, The End, Aufwiedersehen, Spasiba Caryca, stadion zamilkł, Isimbajewa skryła twarz w dłoniach i ogromne łzy rozpaczy zaczęły jej spływać po policzkach.
Nowa mistrzyni świata Anna Rogowska wzięła Polską flagę i zaczęła rundę honorową dookoła stadionu, i wraz z Moniką Pyrek, która została wicemistrzynią świata zaczęły świętować swoje niezwykłe zwycięstwo nad Carycą. Tak oto bajka stała się rzeczywistością.

piątek, 14 sierpnia 2009

Zagłębie sosnowiec

Czterokrotny zdobywca Pucharu polski znika z piłkarskiej mapy świata. Kibice zostają, znajdują się ludzie, którym zależy. Czerwono - zielono - biali znowu żyją. Następnie piętnaście lat wspinaczki Sosnowiczan do ekstraklasy, wreszcie jest upragniona pierwsza liga, powiedzieć można elita. Jednak zostaje niesmak, przyczyną tego jest afera korupcyjna oraz widmo degradacji. Degradacja następuje i to o dwie klasy rozgrywkowe. W klubie wiele mówi się, że powrót na zaplecze ekstraklasy będzie szybki i „z kopytem”. Tak się jednak nie dzieje. Dlaczego? Spróbujmy się przyjrzeć obecnej sytuacji Zagłębia i odpowiedzieć na to pytanie.


Krzysztof Szatan twierdząc, że jest wielkim zbawcą Zagłębia przejmuje klub, w którym wszystko jest poukładane od A do Z. Jedynym mankamentem jest afera korupcyjna, której skutki wiszą nad klubem. Jednak nie tylko Zagłębie jest w nią robi zamieszane. Klub z siedmio milionowym budżetem w ekstraklasie nie robi żadnych spektakularnych transferów. Jedyni piłkarze którzy dołączają do Zagłębia to piłkarze z wolnymi kartami lub wypożyczeni. Następuje głośny spadek do trzeciej ligi, która w tym samym sezonie zmienia nazwę na ligę drugą - grupę zachodnią. Wydaje się, że szybki awans jest kwestią jednego sezonu bo przecież zostały pieniądze z ekstraklasy. Dodatkowo Pan Szatan powinien troszkę grosza dołożyć w końcu po to kupił Zagłębie. Zresztą słowo „kupił” jest mocno przesadzone bo zapłacił za klub jedynie symboliczną złotówkę. Początkowo nowy zespół, którego trzon tworzą pierwszo ligowcy oraz paru nowych zawodników wygrywa. Problem pojawia się jednak bardzo szybko, tym problemem jest nieumiejętność zdobywania goli i strata punktów u siebie ze słabiutkim Chemikiem Police. Irytujące również jest to, że klub nie chciał wyłożyć czterech tysięcy złotych na apelacje w sprawie usunięcia czterech punktów minusowych. I tak po porażkach na Ludowym i zwycięstwach na wyjeździe Zagłębie zajmuje siódmą pozycje po rundzie jesiennej. Podczas tej rundy na stanowisku trenera nastąpiła zmiana. Piotr Pierścionek podał się do dymisji po meczu z Gawin w Królewskiej Woli przegrany 4:5. Zastąpił go Miroslav Copjak, który nakazywał defensywny styl gry jednak w przypadku Zagłębia sprawdziło się to. W trakcie przerwy zimowej kibice zostali zaskoczeni. Ni z tego ni z owego trenerem został Janusz Kudyba, który wyprowadził wcześniej wspomnianego Gawina na pozycję lidera. Wizerunek trenera z laptopem w garniturze, który obiecywał cuda zadziałał pozytywnie na kibiców. No to jeszcze pół roku i 1 liga wita, mówiono w klubie oraz wśród kibiców. Trener Kudyba ściągnął kilku zawodników z rozwiązanego Gawina oraz dołączyli zawodnicy tacy jak Socha czy Filipowicz mający wzmocnić linię ataku. Jak się okazało to własnie napastnicy stali się gwoździem do trumny dal Kudyby. Z obiecanego awansu zrobiła się walka o utrzymanie. W klubie atmosfera znacznie się pogorszyła, natomiast na stanowisko trenera wrócił Piotr Pierścionek. Zagłębie po powrocie Pierścionka grało w kratkę wygrywając z liderem i przegrywając z drużynami z dolnej części tabeli. Piłkarze sprawiali wrażenie ociężałych, wielu twierdzi, że byli zbyt leniwi żeby biegać za piłką a na pewno brakowało im serca do walki. W ten oto sposób wielki klub z ponad stu letnią tradycją sięgnął dna. Pan właściciel zaczął marudzić, że opuści Zagłębie, które jak się okazało zadłużył. Twierdził, że wszystkiemu winne jest miasto oraz kibice. Trzeba sobie zadać pytanie, gdzie jest te siedem milionów złotych z czasu ekstraklasy? Co się stało, że poukładany klub, który miał być Manchesterem United nowej drugiej ligi spadł tak nisko? Dlaczego działacze MOSiRu remontując stadion zafundowali kibicom wiatę rodem z przystanków autobusowych z lat PRL’u, dlaczego nie znają barw klubu?

Jak jest obecnie? Niewiele się zmieniło, pozytywem jest powrót Lachowskiego, który mimo zamieszania w aferę korupcyjną pokazał ze Zagłębie ma w sercu. Minusem natomiast niemożność przejęcia części akcji klubu przez miasto. Ponieważ w całej Polsce jest to możliwe jedynie w Sosnowcu obowiązuje inne prawo. Twierdzi się, że Wisła która będzie wynajmować Stadion Ludowy i jej pieniądze będą zbawieniem dla budżetu Zagłębia. Zastanowić się jednak trzeba czy potrzebni są nożownicy oraz „wielka” Wiślacka piłka w świątyni Zagłębiaków. Czy te pieniądze naprawdę zostaną przeznaczone na działanie klubu czy jednak zostaną zaprzepaszczone? W obecnej sytuacji wielu uważa, że Zagłębie tak jak w latach 90-tych powinno upaść na sam dół spaść do V ligi i zacząć od zera, byleby z klubu odszedł Szatan. Pytanie tylko czy ten klub skazany jest na ciągłe upadki aby wreszcie było normalnie? Chyba kibice zasłużyli na to, żeby zobaczyć prawdziwe Zagłębie na należnym mu miejscu, bo co zrobią młodzi widząc taki stan? Odpowiedź niestety jest jedna udadzą się na stadion Ernesta Pohla lub wybiorą stadion przy Bukowej. Jest to smutna prawda, dlatego życzę wszystkim, którzy mają Zagłębie w sercu powrotu do dawnej świetności. Nie mowa tu o pucharach czy Lidze mistrzów, mowa tu o zwykłym powrocie do normalności
http://www.webshock.com.pl/problemy-zaglebia/

czwartek, 13 sierpnia 2009

Euro na ukrainie

Tłumacząc pozytywną ocenę wystawioną Kijowowi i Odessie prezydent UEFA wskazał, iż miasta te "połączone są mniej-więcej dobrą drogą", a "sytuacja z hotelami i infrastrukturą również jest zadowalająca" - czytamy w wiadomości.


euro 2012 zdj. fotolia

Platini stawia w Ukrainie na Kijów i Odessę?


Autorem artykułu jest SV VS




Według anonimowych rozmówców "championa" podczas swej ostatniej wizyty w Kijowie Platini miał nieoficjalnie powiedzieć, że ostateczny wybór miast-gospodarzy turnieju zostanie dokonany nie na podstawie jego inspekcji, a na podstawie wniosków z wcześniejszych oględzin, dokonanych przez sekretarza generalnego UEFA Davida Taylora.
Platini stawia w Ukrainie na Kijów i Odessę?

Źródło ukraińskiego portalu sportowego w Komitecie Wykonawczym przekazało sensacyjną informację, która może istotnie wpłynąć na wybór miast-gospodarzy EURO w Ukrainie. Według anonimowych rozmówców "championa" podczas swej ostatniej wizyty w Kijowie Platini miał nieoficjalnie powiedzieć, że ostateczny wybór miast-gospodarzy turnieju zostanie dokonany nie na podstawie jego inspekcji, a na podstawie wniosków z wcześniejszych oględzin, dokonanych przez sekretarza generalnego UEFA Davida Taylora. Platini miał wówczas także stwierdzić, że przygotowania Ukrainy do ME-2012 idą dobrze, jednak on sam "przyzwyczajony jest do oceniania realnego stanu spraw, a nie mglistych wizji przyszłości". Dalej, jak twierdzi źródło, Platini dał do zrozumienia, że na razie jedynie dwa miasta w Ukrainie (wg stanu na 15 kwietnia) spełniają wymagania związane z goszczeniem EURO-2012 - to Kijów i Odessa. Tłumacząc pozytywną ocenę wystawioną Kijowowi i Odessie prezydent UEFA wskazał, iż miasta te "połączone są mniej-więcej dobrą drogą", a "sytuacja z hotelami i infrastrukturą również jest zadowalająca" - czytamy w wiadomości. Według informatorów ukraińskiego portalu Platini nie wykazał zaniepokojenia spowodowanego faktem, że żadne z tych miast nie ma jeszcze gotowego stadionu. Mówiąc o Lwowie Platini miał wyrazić wątpliwość, że lwowski stadion zostanie wybudowany na czas i że będzie zgodny ze standardami UEFA. Oceniając Donieck, Dniepropietrowsk i Charków prezydent UEFA stwierdził, że miasta te maja praktycznie wszystko dla Euro-2012. Powiedział jednak, że nie ma pewności czy kibice z Zachodnie Europy będą w stanie komfortowo dotrzeć na ich stadiony. Jego wątpliwości miały dotyczyć transportu kolejowego, a przede wszystkim samochodowego, bowiem ponad tysiąc kilometrów od granicy z Polską do Doniecka, Dniepropetrowska czy Charkowa pokona nie każdy samochód z Europy - czytamy w portalu, który skomentował w ten sposób stan ukraińskich dróg. Publikacja "championa" wywołuje zdziwienie, ponieważ sekretarz generalny UEFA Taylor, który inspektował Ukrainę w lutym, najbardziej krytykował właśnie Odessę. Inni kandydaci do organizacji Euro 2012 usłyszeli od niego wówczas przede wszystkim pochwały.

Ukraina EURO 2012
---

Ukraina EURO 2012



Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl